Harmonia zbrodni. Aleksandra MarininaЧитать онлайн книгу.
zabicia Eleny Pietrowny w tak dziwny sposób, wykorzystując pański samochód i podkładając ładunek wybuchowy na wysokości siedzenia kierowcy. Znajdziemy albo pilota, albo człowieka, którego pan wynajął. Trzeciego wyjścia nie ma. Wydaję postanowienie o pańskim zatrzymaniu.
– Niech pan posłucha…
– Tak?
– Co mam zrobić, żeby mi pan uwierzył?
– Niestety, nie potrafię udzielić panu żadnych wskazówek. Potrafię tylko doradzić, jak może pan ulżyć swojemu losowi.
Pod koniec dnia upał nie zelżał, trochę chłodniej zrobiło się dopiero przed świtem. Olga Jermiłowa nie spała całą noc, ale nie tylko z powodu upału. Poprzedniego wieczoru w Patrolu drogowym, który regularnie oglądała, usłyszała straszliwą nowinę: nie żyje Elena Dudariewa, a podejrzany o popełnienie zbrodni mąż, Gieorgij Dudariew, został zatrzymany. Umysł Olgi odmawiał przyjęcia tego faktu do wiadomości i zamiast konstruktywnych rozwiązań podsuwał jej dziwne myśli o synu, któremu też pewnie jest gorąco w obozie pionierskim, i o zimowych rzeczach, które już dawno należało oddać do pralni. Powoli w głowie zaczęło się rozjaśniać i odzyskała zdolność logicznego myślenia. Musi zadzwonić do Gieorgija, żeby się dowiedzieć, czy to prawda. Już sięgała po telefon, ale w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że jeżeli mężczyzna został zatrzymany, jak podano w telewizji, to w mieszkaniu mogą znajdować się milicjanci, którzy zaczną pytać, kto dzwoni i po co, a sami w tym czasie ustalą numer abonenta. Olga mogłaby, oczywiście, zadzwonić z automatu, ale to też niebezpieczne. A nuż pełniący dyżur mąż zapragnie porozmawiać z nią akurat w tym momencie? Zadzwoni, a w domu nikt nie podniesie słuchawki. Pora jest późna, dochodzi pierwsza, trudno będzie po raz kolejny kłamać, gdzie była.
Olga Jermiłowa jedno wiedziała na pewno: Gieorgij nie jest zabójcą. Ma wiele wad, jak każdy człowiek, ale nie mógł zabić. Nastąpiła jakaś pomyłka i ona, Olga, musi mu pomóc się z tego wyplątać.
Przez całą noc przewracała się w wilgotnej pościeli, nie zmrużywszy oka, a rano zaczęła się szykować na powrót męża z dyżuru. Wiedziała, że musi być gotowa na wszystko, musi znaleźć w sobie siły i wytoczyć wszelkie możliwe argumenty, nawet najbardziej niebezpieczne, byle tylko uratować Gieorgija.
O dziewiątej zadzwoniła do pracy i powiedziała, że się rozchorowała, dzisiaj zostanie w łóżku, ale jutro na pewno przyjdzie. W odpowiedzi usłyszała słowa współczucia i zalecenie, żeby się kurowała i o nic nie martwiła.
Michaił wrócił do domu dopiero koło południa. Do tego czasu Olga wzięła się jakoś w garść i przygotowała do rozmowy. Ale na widok męża, bladego po dobie spędzonej w pracy i wyczerpanego upałem, znowu straciła głowę.
– Zjesz coś? – zapytała nieśmiało. – Czy wolisz od razu się położyć?
– Idę pod prysznic – wymamrotał Michaił, zrzucając przepoconą koszulę. – Najpierw kąpiel, później reszta.
Zniknął w łazience, a chwilę później Olga usłyszała szum lejącej się wody. Nie, nie potrafi dłużej czekać. Teraz albo nigdy. Stanowczym ruchem otworzyła drzwi do łazienki. Michaił stał pod prysznicem i, zacisnąwszy powieki, mył głowę szamponem.
– Misza, słyszałam wczoraj w telewizji, że zabito niejaką Dudariewą i aresztowano jej męża podejrzanego o morderstwo. Czy to prawda?
– Prawda – odparł, nie otwierając oczu. – Czemu pytasz? Znasz ją?
– Nie, jej nie znałam.
– Więc o co chodzi?
– Znam jej męża. To jakaś pomyłka, Misza. On nie jest zabójcą.
Michaił szybko zmył pianę z włosów i twarzy, otworzył oczy. Twarz miał spokojną, ale malowało się na niej zaciekawienie.
– Znasz Dudariewa?
– Owszem.
– Skąd? Dlaczego nic nie wiem o tej znajomości?
– Co za różnica, Misza. Znam go i tyle. Przecież nie o to chodzi.
– A o co? Wytłumacz, jeśli łaska.
– Znam Gieorgija. Nie mógł zabić swojej żony.
– Niby czemu?
– Nie mógł. Jestem tego pewna. To porządny człowiek i prawdziwy mężczyzna, nie podniósłby ręki na kobietę bez względu na okoliczności.
– Prawdziwy mężczyzna, powiadasz? – Michaił zmrużył oczy. – No to przyjmij do wiadomości, że prawdziwi mężczyźni nie siedzą na garnuszku żony i nie rozbijają się samochodami kupionymi za nie swoje pieniądze. Prawdziwi mężczyźni pracują i nawet jeśli nie zarabiają tyle, ile by chcieli, to zajmują się czymś pożytecznym i przynajmniej w ten sposób udowadniają swoją wartość. A twój przyjaciel Dudariew, odkąd został zwolniony w wyniku redukcji etatów, utrzymuje się z emerytury wojskowej. Żona nieraz próbowała mu coś załatwić, ale on jest, w mordę jeża, oficerem, absolwentem wyższej uczelni, honor nie pozwala mu sprzedawać ciuchów na bazarze. Jeśli ktoś zwróci się do niego z propozycją, na przykład, objęcia katedry w akademii wojskowej, wtedy ewentualnie się zastanowi. Czy prawdziwy mężczyzna zachowuje się tak jak on? Zresztą pewnie nie znasz tych wszystkich szczegółów, i dlatego go bronisz. A jednak ciekaw jestem, skąd go znasz.
Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Przez chwilę Olga przyglądała się w milczeniu, jak mąż wyciera się, owija ręcznik wokół bioder, wychodzi z kabiny i myje zęby.
– Nie pracujesz dzisiaj? – zapytał, rozczesując mokre włosy.
– Nie.
– No to może skoczymy do Walerki? Zawieziemy mu jakieś przysmaki i parę butelek wody. W taki upał pewnie wciąż czuje pragnienie. Co ty na to?
– Myślałam, że jesteś zmęczony i wolisz odpocząć – odparła Olga z wahaniem.
Nie miała ochoty odwiedzać syna na obozie kondycyjnym, zanim nie porozmawiają o tym, co najważniejsze. Tymczasem Michaił widocznie nie uznał rozmowy za istotną i pobiegł myślami ku swoim sprawom.
– Ile można odpoczywać? Prześpię się ze trzy, cztery godzinki i wystarczy. Zjawimy się u niego akurat o szóstej, między ciszą poobiednią a kolacją. Aha, zapłaciłaś za mieszkanie?
– Wczoraj była przecież niedziela…
– No tak, zapomniałem przez ten dyżur. Idź dzisiaj, bo zaczną naliczać odsetki. I nie zapomnij uregulować rachunku za prąd. Przepraszam. – Odsunął lekko Olgę i zdjął wiszące na drzwiach krótkie, jedwabne kimono, w którym lubił chodzić po domu, zwłaszcza podczas upału.
Wyszedł z łazienki i ruszył do kuchni. Olga powlokła się za nim, nie wiedząc, jak wrócić do przerwanej rozmowy.
– Tak – mruknął Michaił, zaglądając do lodówki. – Co by tu wrzucić na ruszt?
– Chcesz, to podgrzeję pieczeń – zaproponowała.
– O nie, nic gorącego w taki skwar. Zjadłbym coś na zimno. Na przykład jakąś sałatkę.
– Już robię. – Zakrzątnęła się. – Posiedź pięć minut, zaraz przyszykuję.
Wyjęła z lodówki pomidory, ogórki, sałatę i cebulę, po czym zaczęła je szybko kroić. Michaił usiadł obok przy stole, wyciągnął nogi, westchnął błogo i zapalił papierosa.
– Boże, jak dobrze być w domu – powiedział powoli, z uczuciem. – Zawsze było mi żal facetów, którzy nie wiedzą, co to za rozkosz wrócić do domu po pracy. Zwłaszcza gdy żona nie