Arabski książe. Tanya ValkoЧитать онлайн книгу.
Strach się bać! – Podśmiechuje się podstarzała piękność. – Wybierzcie najpierw ze zdjęć. Proszę. – Klika w ikonkę na ekranie swojego laptopa i oczom mężczyzn ukazują się cuda natury, wyrosłe na słowiańskim gruncie. – Ta jest studentką – informuje przy pierwszej filigranowej blondynce cudnej urody. – Potrzebuje kasy na czynsz, bo na napiwkach w knajpie nie zarobi.
– Fajna, nie powiem, ale chyba dość niska.
– Niewysoka, to racja, ale…
– Zawsze bierzemy powyżej metra siedemdziesiąt. Nie pamięta pani? – Abbas jest oburzony takim brakiem profesjonalizmu.
– Ale teraz, mój panie, chcecie intelektualistek, a nie tylko durnych laleczek, więc z dotrzymaniem wszystkich wymogów będzie trudno. W tym fachu profesorki raczej rzadko się trafiają.
– W zawodzie modelki? – kpi Jasem, ale szczęka mu opada, bo takiej wyrafinowanej urody jeszcze w swoim życiu nie widział. – Czy profesji prostytutki? – Stara się opanować podniecenie, choć gdyby teraz musiał wstać, niósłby przed sobą długą i grubą flancę postawioną na sztorc.
– Proszę się zachowywać! – Alicja ostro spogląda na bezczelnego klienta, któremu widać wydaje się, że jak ma wypchany portfel, to wszystko mu wolno. – Jak chce iść do burdelu, to nie ta dzielnica i nie ta firma.
– Przepraszam, kolega pierwszy raz… – Abbas miło się uśmiecha.
– A po co ty mi tu Brytyjczyka sprowadzasz? Na przeszpiegi? – Sutenerka nagle się niepokoi. – Może chcesz mnie szantażować?
– Jaki to Brytol! Toż to mój kolega z Bliskiego Wschodu. Syryjczyk. Oni tacy biali się rodzą. Jasne włosy i jasne oczy zdarzają się tam co rusz.
– Geny recesywne – podsumowuje uspokojona kobieta. – Sporo naszych Europejczyków ich kolonizowało. Dogłębnie – podśmiechuje się lubieżnie rozwiązła Alicja, a Jasem czuje się urażony, lecz na razie postanawia jedynie zapamiętać ten policzek. Już od jakiegoś czasu robi sobie w myślach listę osób, które w ten czy inny sposób mu się naraziły i z którymi kiedyś, ma nadzieję, się rozliczy.
– Dobrze, zatem bierzemy te trzy intelektualistki – decyduje Abbas. – Niech pani będzie. Nie narzekam na wzrost ani na kolor włosów. Możemy je zobaczyć na żywo?
– Po co? Nie będziesz ich chyba testował? Zmieniłeś upodobania seksualne, kiciusiu? – Kobieta kpi z Saudyjczyka w żywe oczy, dzięki czemu Jasem dowiaduje się o ciągotach towarzysza. Będzie mógł tę informację kiedyś wykorzystać, żeby kryptogeja szantażować, bo w Arabii homoseksualiści nie są mile widziani.
– Skądże! Na Boga! Niech się tutaj jedynie pokręcą! Jak na show – przekonuje organizator najtrudniejszego w jego karierze party.
Po niespełna półgodzinie dziewczyny wpadają na moment, bo w końcu nie co dzień trafia się okazja zarobienia za wieczór paru tysięcy funtów. Mężczyźni oglądają je jak konie wyścigowe na wybiegu, a Abbas nawet jednej panience każe otworzyć usta, by sprawdzić stan uzębienia.
– Chuchnij – rozkazuje innej.
– Czemu?
– Bo coś podśmierdujesz.
– Czosnek jadłam. Nie wiedziałam, że ktoś będzie mnie dziś wąchał, do cholery!
Procedura nie wydaje się dziwna ani menedżerce, ani Saudyjczykowi, ani dziewczynom. Jedynie młody Jasem jest w szoku, ale jeszcze wielu rzeczy nie doświadczył. Teraz dowiaduje się mnóstwa nowości o zgnitym Zachodzie, który ukazuje mu coraz bardziej obrzydliwą twarz. Że też jego matka wybrała życie w takim przeklętym miejscu, zamiast pozostać w ojczyźnie, pod opieką rodziny, a przede wszystkim mężczyzn, którzy chroniliby ją przed całą tą zgnilizną i grzechem chrześcijańskiego świata. Kiedy młokos o tym myśli, serce zaczyna mu walić jak młotem, ale że ma zadatki na człowieka o silnym charakterze i stalowych nerwach, zaraz przywdziewa na twarz maskę kryjącą wszelkie emocje.
Kiedy Abbas ustala szczegóły z szefową i wpłaca jej zadatek gotówką, jedna z dziewcząt podchodzi do Jasema, który siedzi przy stoliku w poczekalni.
– Może wyskoczymy wcześniej na wódkę? Anna jestem – mówi namiętnym głosem, owiewając ciepłym oddechem jego twarz.
– Okej – zgadza się chłopak, gdyż wiele takich okazji do tej pory mu się nie przytrafiło. Nie jest przecież Kaddafim, synem lidera roponośnego kraju, ani innym arabskim bogaczem.
– Chciałabym, żebyś o mnie pamiętał i polecał swoim kolesiom, bo ta stara rajfurka mówi, że jestem za niska i za mądra. Rzadko kiedy mnie wybiera, a przecież jestem warta uwagi, prawda? – Gdy trzpiotka się uśmiecha, na jej policzkach pojawiają się urocze dołeczki.
– Jesteś słodka. – Jasem nie może nawet drgnąć, bo boi się, że jego męskość eksploduje z hukiem, rozrywając mu spodnie.
– Trzymasz z tymi Arabusami? – dziwi się dziewczyna, bo po wyglądzie klasyfikuje klienta jako Wyspiarza.
– Tak jakoś wyszło.
– Ciekawe. Da się z nimi wytrzymać? – Kokieteryjnie kładzie drobną dłoń na udzie Jasema, a on chwyta ją i delikatnie ściska, usiłując przy tym opanować zalewającą go chuć.
– Czasem. – Enigmatyczne odpowiedzi to jego specjalność.
– Fajnie masz. – Polka marzy o dostatnim życiu, nawet na piaskach arabskiej pustyni.
– To idziemy? – Mężczyzna staje na miękkich nogach, uprzednio wypuszczając koszulę ze spodni, by zakryć sterczące prącie, wypychające materiał.
– Teraz? – Ślicznotka śmieje się, mile podłechtana męską adoracją, a jej uwadze nie umyka ogromny potencjał seksualny nieznajomego.
– Teraz. Na co mamy czekać?
– W porządku. – Anna bierze Jasema za mokrą z podniecenia rękę i ciągnie w kierunku wyjścia. – Alicja! – woła jeszcze do szefowej. – To ja zmykam. Rozumiem, że jestem zapisana na tę imprezę u księcia przy Hyde Parku?
– Oczywiście, kotku. Widzę, że nie zasypiasz gruszek w popiele – mówi po polsku sutenerka i z dezaprobatą wygina sflaczałe wargi, bo uważa tę pseudomodelkę i intelektualistkę od siedmiu boleści, jak i wszystkie pozostałe, za zwyczajną kurwę.
– Jaką wódkę chcesz? – Młodzi siadają w najbliższym pubie, w którym trzej arabscy kumple są stałymi gośćmi.
– Polską oczywiście! – W Annie odzywa się patriotka. – Wyborowa eksportowa.
– Z colą? – Jasem na tych sprawach niewiele się zna.
– Czyś ty oszalał?! Wódkę pije się pod zęby.
– Na ząb?
– Na ząb to możemy wziąć golonkę lub kaszankę, kmiotku – ostatnie słowo dorzuca po polsku. – Bartek! – krzyczy do barmana, który widać dobrze ją zna, bo rodak, a i dziewczyna z niejednym klientem tu przychodzi. – Daj nam karafeczkę wódeczki i jakieś dobre żarełko.
– Mam świeżutką kapustę kiszoną, prosto z Polski, i schabowe z kością.
– Super!
Dla Anny Jasem to typowy Brytyjczyk, więc nawet nie przechodzi jej przez myśl, że może nie jeść wieprzowiny. Zresztą młoda przebojowa kobieta ma w nosie tych, którzy nie tykają takich przysmaków, choć są to przeważnie jej najbogatsi klienci. Jednak zadaje się z nimi przecież nie po to, żeby zajadać się ulubionymi smakołykami. Jest ciekawa, co ten Brytol robi w towarzystwie dzianych mieszkańców Zatoki Perskiej. Może wprowadzi