Ballada ptaków i węży. Suzanne CollinsЧитать онлайн книгу.
kreatury,
Mordując, robiąc sekcje.
WILLIAM WORDSWORTH, Pięknym za nadobne,
Ballady liryczne, 1798
Pomyślałem o perspektywie cnót, którą roztoczył u progu swojego istnienia, oraz o późniejszym zaniku wszelkich dobrych uczuć z winy nienawiści i pogardy, które okazali mu jego opiekunowie.
MARY SHELLEY, Frankenstein, 1818
CZĘŚĆ I
MENTOR
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
Coriolanus wrzucił garść kapusty do garnka z wrzątkiem i poprzysiągł sobie, że przyjdzie dzień, w którym już nigdy więcej nie weźmie kapuśniaku do ust. Jednak nie dzisiaj – dzisiaj musiał zjeść dużą miskę cienkiej zupy i wypić wywar do ostatniej kropli, żeby nie burczało mu w brzuchu podczas ceremonii dożynek. To był tylko jeden punkt z długiej listy środków ostrożności, które podejmował, aby ukryć fakt, że jego rodzina, choć mieszkała w luksusowym penthousie w najbardziej luksusowym apartamentowcu w Kapitolu, była biedna jak hołota z dystryktów. Nie mógł zdradzić, że osiemnastoletni potomek niegdyś wielkiego rodu Snowów musi polegać wyłącznie na swoim sprycie, aby przeżyć.
Przejmował się koszulą na ceremonię. Miał przyzwoitą parę eleganckich ciemnych spodni, kupionych w zeszłym roku na czarnym rynku, ale ludzie patrzyli przede wszystkim na koszulę. Na szczęście Akademia zapewniała mundury, które uczniowie nosili na co dzień. Na dzisiejszą uroczystość nakazano im jednak ubrać się modnie, lecz z powagą podyktowaną okolicznościami. Tigris prosiła, żeby jej zaufał, i tak właśnie zrobił. Jak dotąd ratowało go tylko to, że jego kuzynka doskonale posługiwała się igłą i nitką, ale przecież nie mógł oczekiwać cudów.
Koszula, którą wyciągnęli z głębi szafy – szafy ojca, pamiętającej lepsze dni – była poplamiona i pożółkła ze starości. Brakowało przy niej połowy guzików, na mankiecie widniał ślad po przypaleniu papierosem i nie nadawała się na sprzedaż nawet w najgorszych czasach. To miał włożyć na dożynki? Tego dnia o świcie wszedł do pokoju Tigris i odkrył, że nie ma ani jej, ani koszuli. To źle wróżyło. Czyżby kuzynka darowała sobie pracę nad tym łachem i wyruszyła na czarny rynek w rozpaczliwej próbie znalezienia mu przyzwoitego ubrania? Co, u licha, miała na tyle wartościowego, żeby się nadawało na wymianę? Tylko jedno – siebie – ale ród Snowów jeszcze tak nisko nie upadł. A może właśnie upadał w chwili, w której on solił kapustę?
Wyobraził sobie, jak ludzie wyceniają Tigris. Z długim, spiczastym nosem i kościstym ciałem nie była wielką pięknością, ale miała w sobie słodycz i bezbronność, które wręcz zachęcały do przemocy. Znalazłaby chętnych, gdyby tylko tego zapragnęła. Na tę myśl ogarnęły go mdłości, poczuł bezradność i obrzydzenie do siebie.
W głębi mieszkania rozległ się hymn Kapitolu Klejnot Panem i od ścian odbił się echem drżący sopran babki Coriolanusa.
Klejnot Panem,
Wszechpotężne
Miasto lśniące od setek lat.
Jak zwykle rozpaczliwie fałszowała, trochę nie nadążając za muzyką. W pierwszym roku wojny puszczała nagranie tylko w święta narodowe, żeby zakorzenić patriotyzm w pięcioletnim Coriolanusie i ośmioletniej Tigris. Codzienny recital zaczął się dopiero tamtego ponurego dnia, kiedy buntownicy z dystryktów otoczyli Kapitol i odcięli go od dostaw na pozostałe dwa lata wojny. „Pamiętajcie, dzieci”, mawiała babka, „jesteśmy tylko oblężeni – nie skapitulowaliśmy!”. Potem zawodziła hymn z okna penthouse’u przy akompaniamencie spadających bomb. Była to jej mała demonstracja oporu.
Uklęknijmy wraz,
Ideale nasz,
A następnego wersu nigdy nie udawało jej się zaśpiewać czysto...
Zechciej przyjąć miłosny hołd!
Coriolanus lekko się wzdrygnął. Buntownicy umilkli już dekadę temu, ale babka nie miała zamiaru. Pozostały jeszcze dwie zwrotki.
Klejnot Panem,
Twą z marmuru skroń
Zdobi wieniec prawa i cnót.
Zastanawiał się, czy większa liczba mebli zdołałaby częściowo pochłonąć dźwięki, lecz to pytanie było czysto teoretyczne. Apartament wyglądał obecnie jak swoisty Kapitol w skali mikro i nosił blizny po nieustępliwych atakach buntowników. Na wysokich na niemal siedem metrów ścianach roiło się od pęknięć, a zagrzybiały sufit upstrzony był dziurami po brakujących fragmentach tynku. Brzydkie pasy czarnej taśmy izolacyjnej spajały potłuczone szyby łukowych okien z widokiem na miasto. W czasie wojny i w następnym dziesięcioleciu rodzina musiała sprzedać lub wymienić wiele przedmiotów, więc niektóre pokoje świeciły teraz pustkami i pozostawały zamknięte. Inne pomieszczenia były urządzone po spartańsku. Co gorsza, podczas ostrych mrozów ostatniej zimy oblężenia kilka eleganckich rzeźbionych mebli z drewna oraz mnóstwo książek poszło z dymem w kominku, żeby uchronić rodzinę przed śmiercią z wyziębienia. Widok obracających się w popiół stronic z kolorowymi obrazkami – tych samych, nad którymi pochylał się z matką – zawsze doprowadzał go do łez. Smutek był jednak lepszy niż śmierć.
Coriolanus bywał u znajomych i wiedział, że większość rodzin zabrała się już do remontów mieszkań, ale Snowowie nie mogli pozwolić sobie nawet na kilka metrów płótna na nową koszulę. Pomyślał o swoich kolegach z klasy, przeglądających szafy czy też wkładających niedawno uszyte garnitury, i zaczął się zastanawiać, jak długo jeszcze zdoła utrzymywać pozory.
Światła twego blask,
Znów zjednoczył nas,
Ślubujemy wiernie cię strzec.
A jeśli przerobiona przez Tigris koszula nie będzie się nadawała do noszenia? Co wtedy zrobi? Uda, że zapadł na grypę i zawiadomi szkołę o chorobie? Tchórzostwo. Będzie na tyle odważny, że zjawi się w koszuli od munduru? Brak szacunku. Wciśnie się w czerwoną koszulę zapinaną na guziki, z której wyrósł dwa lata temu? Żałosne. Opcja do przyjęcia? Żadna z powyższych.
Może Tigris poszła prosić o pomoc swoją pracodawczynię, Fabricię Whatnot, kobietę równie głupią jak jej nazwisko, ale ze swoistym talentem do podążania za najnowszymi trendami. Niezależnie od tego, czy na topie były pióra, czy skóra, plastiki czy plusz, potrafiła wpleść je w stroje za rozsądną cenę. Tigris średnio nadawała się na studentkę, więc po ukończeniu Akademii darowała sobie uniwersytet, żeby spełnić swoje marzenie i zostać projektantką. Miała pracować jako uczennica, lecz traktowano ją raczej jak niewolnicę i musiała masować stopy swojej pracodawczyni oraz odtykać otwory odpływowe, zapychane długimi, fuksjowymi włosami Fabricii. Zachwycona Tigris nigdy się jednak nie skarżyła i nie przyjmowała żadnych słów krytyki pod adresem szefowej, której zawdzięczała pracę w branży mody.
Klejnot Panem
Źródło chwały,
W boju siła, w pokoju moc.
Coriolanus otworzył lodówkę, licząc na to, że natrafi na coś, co doda smaku kapuśniakowi. W środku jednak znalazł tylko metalowy rondel, a gdy podniósł pokrywkę, ujrzał zestaloną breję rozgniecionych ziemniaków. Czyżby babka w końcu postanowiła spełnić groźbę i zabrała