Perwersyjna miłość. Kuszący duet. Tom 2. Laurelin PaigeЧитать онлайн книгу.
Pomyślałem, że będzie nieco łatwiej, jeśli porozmawiamy szczerze.
Poczułam jakiś ucisk w klatce piersiowej, jakby jakaś część mnie wciąż miała nadzieję, że wyłożymy kawę na ławę i znajdziemy sposób, by być razem.
Ale wiedziałam lepiej.
Po pierwsze, biorąc pod uwagę to wszystko, co zrobił – to, że przez lata uzupełniał moją teczkę – nie wiedziałam, czy jednak nie jest psychopatą.
A po drugie – już próbowałam szczerości i to nic nie dało.
Poza tym znałam prawdę. Nie potrzebowałam jego przyznania się i nawet przez chwilę nie wierzyłam, że to zrobi. Ale jeśli chciał zagrać w szczerość, to świetnie, zagrajmy w jego grę.
Powiem mu prawdę, jeszcze zanim on będzie miał szansę, by wcisnąć mi jakąś inną wersję.
Obróciłam się na siedzeniu tak, bym mogła spojrzeć mu w twarz ze śmiertelną powagą.
– Chcesz szczerości? To może zacznijmy od tego – wiem, o czym to wszystko świadczy. Te wszystkie rzeczy, które na mnie miałeś. Wiem, co one oznaczają, więc nie próbuj wymyślać jakiejś wymówki.
Przekrzywił głowę, patrząc na mnie z rozbawieniem.
– Och, doprawdy? A co to oznacza?
Popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Że mnie kochasz.
– To prawda.
Nie powiedział tego głośno, a jednak te słowa rozbrzmiały w samochodzie echem, jakby wykrzyczał je w kanionie.
– Och – odparłam. Poczułam ucisk w piersi. I zrobiło mi się gorąco. – Och – powtórzyłam.
Spuściłam wzrok, bo nagle zakręciło mi się w głowie i mnie zemdliło.
– Jesteś w stanie sobie z tym poradzić?
Uniosłam głowę i drgnęłam, gdy spojrzałam mu w oczy.
– Nie wiem. – Kurwa. Nie podobało mi się to, że widział mnie w takim stanie, gdy czułam się obnażona. – To znaczy… Ty mnie nawet nie znasz.
Uniósł brew.
– Jesteś tego pewna?
– Teczka dokumentów na mój temat nie jest równoznaczna z tym, że mnie znasz.
– Jestem tego świadomy. – Nachylił się i teraz znajdował się na tyle blisko, że wyczuwałam lekki zapach jego wody po goleniu. – Ale znałem cię wcześniej i znam cię teraz. Znam cię.
Całe moje ciało zawibrowało na zgodę, jakby moje komórki były gotowe przyznać coś, czego mój mózg nie chciał przyjąć do wiadomości.
Donovan Kincaid mnie kocha.
W głębi serca w to wierzyłam, sądziłam, że to jedyne sensowne wytłumaczenie. Kochał Amandę i z nią postępował dokładnie tak samo. Kawałki układanki dopasowały się do siebie. Tak brzmiała racjonalna konkluzja.
Ale pod względem emocjonalnym nie byłam tego taka pewna.
Spuściłam wzrok. Mój umysł odtwarzał wszystko, co się wydarzyło, nakładał nowy filtr na wszystkie doświadczenia, które z nim dzieliłam, patrzyłam na to przez pryzmat jego miłosnego wyznania i próbowałam zobaczyć w tym wszystkim sens.
Dwa tygodnie temu pragnęłam tylko szansy na to, że pewnego dnia może poczuć do mnie coś więcej.
Skrzywdził mnie. Odepchnął. Wkurzył mnie.
– Skoro jesteś we mnie taki zakochany, dlaczego zatem upierałeś się, że związek między nami nie jest możliwy?
Zacisnął usta w cienką linię.
– Odkryłaś, że cię prześladuję i od dziesięciu lat wtrącam się do twojego życia osobistego, ale zastanawia cię tylko to, dlaczego nie chciałem związku?
Kiedy tak to ujął, rzeczywiście zabrzmiało to niedorzecznie.
Zaśmiałam się. Odbijało mi. Tak, on rzeczywiście jest psychopatą, ale wszystko w porządku, bo przecież mnie kocha. Chciałam, żeby powiedział mi coś więcej o tym, co do mnie czuje, ale on miał rację. Musiałam ustalić priorytety.
Na chwilę odwróciłam wzrok, by wziąć się w garść.
– To też mnie martwi. – Kiedy do niego zadzwoniłam, chciałam mu powiedzieć wiele rzeczy, które się z tym wiązały. – Naprawdę mnie to niepokoi. Jestem wściekła. Skołowana. Przestraszona. I czuję, że… pogwałcono moje prawa.
– Nic dziwnego. Masz prawo się tak czuć. – Nie próbował traktować mnie protekcjonalnie, ale nie brzmiał na skruszonego.
– Masz, cholera, rację. Mam prawo. – Jego brak wyrzutów sumienia mnie irytował. – Chyba cię za to nienawidzę.
– Naprawdę? – zapytał wyzywająco.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, ale on dodał:
– Pamiętaj, jeśli nie będziesz ze mną szczera, to będzie bez sensu.
– Nienawidzę cię za to – powtórzyłam, ale tym razem łagodniej. Zamknęłam oczy, obawiając się następnych słów, które chciałam powiedzieć, ale które nigdy dotąd nie padły. Nie powiedziałam tego nawet siostrze. – Ale jestem też zafascynowana. Tym, że ty jesteś zafascynowany mną. To wpływa na mnie na różne sposoby. Dzięki temu czuję się bezpieczna. I chciana. I czuję, że ktoś się o mnie troszczy. To wszystko mnie podnieca. – Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. – Nie mówię tu w sensie erotycznym. – Chociaż to też miałam na myśli. – Czy to oznacza, że jestem stuknięta?
Zaśmiał się miękko.
– Pewnie tak.
Wyciągnął nogi, teraz bardziej rozluźniony niż wcześniej. Potarł ręką twarz i westchnął.
– Zapomniałem, jak bardzo mogę ci ufać. Powinienem był to zrobić.
No i proszę – wyrzuty sumienia. Jednak je odczuwał.
– Zanim uciekłeś do Francji? – doprecyzowałam.
– Nie… uciekłem. Nie do końca. – Uśmiechnął się lekko, a mój puls przyspieszył dwukrotnie.
– Właśnie że uciekłeś. Bo nie chciałeś, żebym dowiedziała się o tej teczce? – zapytałam. Wciąż próbowałam poskładać tę układankę, próbując wcisnąć kawałki tam, gdzie pasowały najlepiej.
– Kiedy Amanda dowiedziała się o swojej teczce, uciekła ode mnie.
– Więc stwierdziłeś, że tym razem to ty uciekniesz?
– Nie wiem, Sabrino – odparł, wzdychając z frustracją. – Tak. – Myślał nad tym przez chwilę i wreszcie stwierdził: – Okej, tak. – Spojrzał gdzieś w dal. – Nie wiem, czybym przeżył, gdybyś mnie zostawiała. Lepiej, jeśli to ja kończę relację. Tak jest bezpieczniej dla nas obojga. A już szczególnie dla ciebie.
– Ale jednak tu jesteś…
Znowu spojrzał mi w oczy.
– Bo zadzwoniłaś.
– Co oznacza, że dopuszczasz możliwość, że mnie jednak nie stracisz.
Przyjrzał się mojej twarzy.
– A jest taka możliwość? Że cię nie stracę? Po tym, czego się dowiedziałaś?
Kurwa, tak naprawdę nie byliśmy razem, a jednak rozmawialiśmy o tak ważnych sprawach. To przez Donovana. To on wywarł