NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ. Ken FollettЧитать онлайн книгу.
o niej zapomni. A pocałunek? Choć nie trwał długo, wstrząsnął nią. Już całowała się z chłopcami – choć niezbyt często – i nigdy nie czuła czegoś takiego.
Pamiętała, jak będąc dzieckiem, kąpała się w morzu. Zawsze uwielbiała wodę i świetnie pływała, lecz kiedy była mała, przewróciła ją wysoka fala. Piszcząc, dźwignęła się na nogi i ruszyła wprost na spiętrzoną wodę. Teraz przypomniała sobie uczucie bezsilności wobec czegoś rozkosznego, a zarazem przerażającego.
Dlaczego jego pocałunek był taki namiętny? Może powodem było to, co wydarzyło się wcześniej. Rozmawiali o problemach Wilwulfa jak równy z równym, a on jej wysłuchał, mimo że sprawiał wrażenie agresywnego szlachetnie urodzonego mężczyzny, który nie ma czasu na kobiety. No i ubili dzika, działając wspólnie, jakby polowali razem od lat. Wszystko to obudziło w niej zaufanie, które oznaczało, że może go pocałować i czerpać z tego pocałunku radość.
Pragnęła to powtórzyć, nie miała co do tego wątpliwości. Tylko że chciała, żeby tym razem pocałunek trwał dłużej. Ale czy oczekiwała czegoś więcej od tego Anglika? Nie wiedziała. To się okaże.
Przy ludziach będzie traktowała go tak jak dotychczas, postanowiła. Będzie chłodna i dostojna, bo inaczej wszyscy coś zauważą. Kobiety wyczuwają takie rzeczy, tak jak psy łapią trop dzika. Nie chciała, żeby pokojówki w zamku plotkowały na jej temat.
Na osobności będzie inna. Zamierzała jeszcze co najmniej raz zostać z nim sam na sam, zanim wyjedzie. Niestety, poza jej rodzicami nikt w zamku nie miał prywatności i trudno było zrobić tu cokolwiek w sekrecie. Chłopi mają więcej szczęścia, pomyślała. Mogą wymknąć się do lasu albo ukryć się na polu dojrzałej pszenicy. A ona? Jak miała zaaranżować potajemne spotkanie z Wilwulfem?
Dotarła do zamku Cherbourg i wciąż nie znalazła odpowiedzi na to pytanie.
Odprowadziła Astrid do stajni i udała się do wieży. Matka wezwała ją do swych komnat. Genevieve nie zamierzała słuchać o tym, co wydarzyło się na polowaniu.
– Dobre wieści! – oświadczyła z błyskiem w oku. – Rozmawiałam z ojcem Louisem. Jutro wyrusza do Reims, ale powiedział mi, że jest ci przychylny!
– Cieszę się – odparła Ragna, choć wcale nie była tego pewna.
– Twierdzi, że twoje poglądy są nieco zbyt postępowe… jakbyśmy o tym nie wiedzieli! Wierzy jednak, że z wiekiem złagodniejesz. Jest przekonany, że będziesz wspierała Guillaume’a, kiedy zostanie hrabią Reims. Najwyraźniej doskonale rozwiązałaś problem w Saint-Martin.
– Czy jego zdaniem Guillaume potrzebuje wsparcia? – spytała podejrzliwie Ragna. – Jest słaby?
– Och, nie bądź taką pesymistką – zbeształa ją matka. – Możliwe, że znalazłaś męża. Ciesz się!
– Cieszę się.
*
Znalazła miejsce, w którym mogli się całować.
Oprócz zamku wewnątrz drewnianej palisady znajdowało się wiele budynków: stajnie i stodoły, piekarnia, warzelnia i kuchnia, chaty i spiżarnie, w których przechowywano wędzone mięso i ryby, cydr, ser i siano. W lipcu, kiedy na łąkach dość było świeżej trawy, by wypasać na nich bydło, stodoła na siano stała nieużywana.
Po raz pierwszy zaprowadziła tam Anglika pod pretekstem, że pokaże mu miejsce, gdzie jego ludzie mogą tymczasowo składować swój rynsztunek. Pocałował ją, kiedy tylko zamknęła za nimi drzwi, a pocałunek był jeszcze bardziej namiętny od pierwszego. Wkrótce ich potajemne spotkania stały się regularne. Wraz z nadejściem nocy – czyli o tej porze roku dość późno – opuszczali zamek, podobnie jak wiele innych osób, które na noc wracały do swoich domostw, i osobno udawali się do stodoły. Pomieszczenie cuchnęło stęchlizną, lecz nie dbali o to. Z dnia na dzień ich pieszczoty stawały się coraz bardziej śmiałe i za każdym razem Ragna, dysząc, przerywała je i pospiesznie wracała do domu.
Byli dyskretni, lecz Genevieve nabrała podejrzeń. Hrabina nie miała pojęcia o schadzkach w stodole, wyczuwała jednak namiętność między córką i gościem z Combe. Mimo to jak zwykle nie zamierzała mówić niczego wprost.
– Anglia to niegościnne miejsce – rzuciła jakby mimochodem któregoś dnia.
– Byłaś tam? – spytała Ragna. Pytanie było podstępne, znała bowiem odpowiedź.
– Nie – przyznała Genevieve. – Ale słyszałam, że jest tam zimno i cały czas pada deszcz.
– Zatem dobrze, że nie muszę tam jechać.
Matka Ragny nie zamierzała jednak odpuszczać.
– Anglicy są niegodni zaufania – dodała.
– Czyżby? – Wilwulf był mądry i zaskakująco romantyczny. Kiedy spotykali się w stodole, okazywał Ragnie niezwykłą czułość. Nie dominował, był jednak niebywale pociągający. Wyznał jej, że pewnej nocy śniło mu się, że został związany liną splecioną z jej ognistych włosów, i obudził się z erekcją. Bardzo podnieciła ją ta wizja. Ale czy Wilwulf był godny zaufania? Uważała, że tak, choć matka miała najwyraźniej inne zdanie. – Czemu tak mówisz? – spytała ją.
– Anglicy dotrzymują obietnic tylko wtedy, kiedy jest im wygodnie.
– A Normanowie, twoim zdaniem, nigdy tak nie robią?
Genevieve westchnęła.
– Jesteś bystra, Ragno, ale nie tak bystra, jak ci się zdaje.
To dotyczy wielu osób, pomyślała dziewczyna, poczynając od ojca Louisa, a kończąc na Agnes, mojej szwaczce. Czemu ze mną miałoby być inaczej?
– Może masz rację – przyznała.
– Twój ojciec rozpuścił cię, opowiadając ci o rządzeniu – ciągnęła Genevieve. – Lecz żadna kobieta nigdy nie będzie władcą.
– Nieprawda – żachnęła się Ragna. Jej głos zabrzmiał nieco gwałtowniej, niż tego chciała. – Kobieta może być królową, hrabiną, opatką albo przeoryszą.
– Zawsze podlegającą mężczyźnie.
– Teoretycznie tak, ale wiele zależy od charakteru kobiety.
– A zatem zamierzasz być królową, tak?
– Nie wiem, kim będę, ale chciałabym rządzić na równi ze swoim mężem, doradzać mu, kiedy będzie opowiadał o tym, co trzeba zrobić, żeby na naszych włościach panowały radość i dobrobyt.
Genevieve pokręciła głową ze smutkiem.
– Marzenia… – szepnęła. – Każda z nas je miała – dodała i zamilkła.
Tymczasem negocjacje Wilwulfa z hrabią Hubertem postępowały. Hrabiemu spodobał się pomysł usprawnienia przewozu normańskich dóbr do przystani w Combe, zwłaszcza że sam czerpał korzyści z podatków nałożonych na wszystkie statki wpływające i wypływające z portu w Cherbourgu. Uzgadniano szczegóły: Wilwulf nie chciał obniżyć opłat celnych, które Hubert najchętniej obniżyłby do zera, obaj jednak zgadzali się, że trzeba przestrzegać ustalonych reguł.
Hrabia rozpytywał Anglika o zgodę króla Ethelreda na porozumienie, które negocjowali. Wilwulf przyznał, że jeszcze o nią nie pytał, i odparł beztrosko, że z całą pewnością poprosi króla, by ratyfikował umowę, choć jego zdaniem była to czysta formalność. Hubert wyznał córce, że nie jest z tego do końca zadowolony, wierzył jednak, że ma niewiele do stracenia.
Ragna zastanawiała się, dlaczego Wilwulf nie zabrał ze sobą któregoś ze swych doradców, w końcu jednak doszła do wniosku, że po prostu ich nie