NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ. Ken FollettЧитать онлайн книгу.
go jeszcze zobaczyć, lecz czy było to możliwe? Mieszkali przecież w innych krajach.
Czy traktował to, co ich łączyło, jako przelotny romans? Z pewnością nie. Świat pełen był wieśniaczek, które nie zawahałyby się spędzić nocy z ealdormanem, nie mówiąc o niewolnicach, które nie miały w tej kwestii nic do powiedzenia. Wilwulf musiał widzieć w niej coś wyjątkowego, skoro co noc przychodził na potajemne schadzki tylko po to, żeby pieścić ją i całować.
Mogła zapytać go wprost o jego intencje, wahała się jednak. Dziewczyna nie powinna narzucać się mężczyźnie. Na to była zbyt dumna. Jeśli jej pragnął, zapyta, a jeśli tego nie zrobi, to znaczy, że nie pragnie jej wystarczająco mocno.
Jego statek czekał w przystani, wiatr był pomyślny i Wilwulf zamierzał wypłynąć nazajutrz rano. Tej nocy ostatni raz spotkali się w stodole.
Myśl o tym, że wyjeżdża, i niepewność, czy jeszcze kiedyś go zobaczy, mogły ostudzić jej namiętność, lecz tak się nie stało. Ragna przywarła do niego całym ciałem, jakby dzięki temu mogła zatrzymać go w Cherbourgu. Kiedy dotknął jej piersi, była tak podniecona, że poczuła wilgotną strużkę spływającą po wewnętrznej stronie uda.
Nawet przez warstwę ubrań czuła jego nabrzmiały członek; ich ciała poruszały się rytmicznie, jak gdyby się kochali. Zadarła sukienkę, żeby go bardziej poczuć, co tylko wzmogło jej pożądanie. W głębi duszy wiedziała, że traci kontrolę, ale nie była w stanie się opanować.
Długa do kolan tunika Wilwulfa zadarła się. Żadne z nich nie miało bielizny – wkładali ją tylko na specjalne okazje, jak choćby dla wygody podczas konnej jazdy – i Ragna zadrżała, czując jego skórę ocierającą się o jej nagie ciało.
Chwilę później był już w niej.
Jak przez mgłę pamiętała, że powiedział coś jakby:
– Jesteś pewna…?
– Tak! Tak – odparła.
Poczuła nagły ból – trwał jednak zaledwie kilka sekund – a po nim nieopisaną przyjemność. Chciała, żeby to uczucie nigdy się nie skończyło, lecz Wilwulf poruszał się coraz szybciej i nagle oboje zaczęli drżeć z rozkoszy. Ragna poczuła, jak tryska w nią czymś ciepłym, i miała wrażenie, że nastał koniec świata.
Chwyciła Wilwulfa mocniej w obawie, że nogi odmówią jej posłuszeństwa. Tulił ją przez długą chwilę, po czym odsunął od siebie i spojrzał na nią.
– Wielkie nieba – powiedział. Wyglądał, jakby coś go zaskoczyło.
Kiedy w końcu odzyskała głos, spytała:
– Czy tak jest zawsze?
– Nie – odparł. – Prawie nigdy.
*
Służba spała na podłodze, lecz Ragna, jej brat Richard i kilku starszych służących mieli łóżka – stojące pod ścianami szerokie ławy z płóciennymi siennikami wypchanymi słomą. Latem Ragna spała pod lnianym płótnem, a zimą, gdy robiło się chłodno, pod wełnianym kocem. Dziś, po tym jak zdmuchnięto świece, skuliła się i pogrążyła we wspomnieniach.
Straciła dziewictwo z mężczyzną, którego kochała, i było to cudowne uczucie. Ukradkiem wsunęła palec między nogi, a gdy go wyjęła, lepił się od jego nasienia. Pachniało rybą i kiedy go posmakowała, odkryła, że jest słone.
Wiedziała, że zrobiła coś, co odmieni jej życie. Ksiądz powie, że w oczach Boga jest zamężną kobietą, i czuła, że jest to prawda. Cieszyła się jednak. Rozkosz, jaka ogarnęła ją w stodole, była fizycznym przejawem więzi, która zawiązała się między nimi w tak krótkim czasie. Wilwulf był dla niej odpowiednim mężczyzną, miała co do tego pewność.
Była mu również oddana w bardziej praktyczny sposób. Szlachetnie urodzona panna powinna zachować cnotę dla męża. Teraz Ragna nie mogła poślubić nikogo innego, chyba że ucieknie się do oszustwa, które mogło zniweczyć jej małżeństwo.
No i mogła być w ciąży.
Zastanawiała się, co wydarzy się rano. Co zrobi Wilwulf? Będzie musiał coś powiedzieć: wiedział równie dobrze jak ona, że po tym, co się stało, wszystko się zmieniło. Musi porozmawiać z jej ojcem o ślubie. I o pieniądzach. I ona, i on pochodzili ze szlachetnych rodzin i być może należało omówić polityczne konsekwencje ich małżeństwa. Możliwe, że Wilwulf będzie potrzebował zgody króla Ethelreda.
To również powinien omówić z Ragną. Trzeba będzie ustalić, gdzie i kiedy wezmą ślub i jak będzie wyglądała ceremonia. Wprost nie mogła się doczekać.
Była szczęśliwa i wiedziała, że wszystkie te problemy da się rozwiązać. Kochała Wilwulfa, a on ją i będą ze sobą już do końca życia.
Myślała, że przez całą noc nie zmruży oka, wkrótce jednak zasnęła. Obudziła się, kiedy było już widno, a służący rozstawiali na stole miski i przynosili z piekarni wielkie bochny chleba.
Zerwała się i rozejrzała dookoła. Zbrojni Wilwulfa pakowali swój skromny dobytek do skrzyń i skórzanych sakw, gotując się do drogi. Ich pana nie było w sali: musiał pójść się umyć.
Rodzice Ragny wyszli ze swych komnat i zasiedli u szczytu stołu. Poranne wieści z pewnością nie ucieszą Genevieve. Hrabia był mniej dogmatyczny od żony, lecz i on niechętnie udzieli zgody na ślub z Anglikiem. Oboje mieli względem córki inne plany. Jeśli zajdzie potrzeba, powie im, że straciła dziewictwo z Wilwulfem, i będą musieli się zgodzić.
Wzięła pajdę chleba, posmarowała pastą z gniecionych jagód i wina i zjadła łapczywie.
Niedługo potem wszedł Wilwulf i zasiadł przy stole.
– Rozmawiałem z kapitanem – oznajmił. – Wyruszamy za godzinę.
Teraz, pomyślała Ragna. Teraz im powie. On jednak wyjął swój nóż, odkroił plaster pieczonej szynki i zaczął jeść. Pomówi z nimi po śniadaniu, uspokajała się w duchu.
Nagle poczuła się zbyt spięta, by cokolwiek przełknąć. Kęs chleba utknął jej w gardle i musiała popić go cydrem. Wilwulf rozmawiał z jej ojcem o pogodzie w kanale i o tym, ile czasu zajmie droga powrotna do Combe. Słuchała ich jak we śnie, jak gdyby jego słowa nie miały sensu. Posiłek dobiegł końca zbyt szybko.
Hrabia z żoną postanowili odprowadzić Wilwulfa na nabrzeże. Towarzysząca im Ragna czuła się jak duch – nic nie mówiła i podążała za tłumem niezauważana przez nikogo. Córka burmistrza, dziewczyna w jej wieku, zobaczyła ją i zawołała:
– Piękny dzień!
Ragna nie odpowiedziała.
Na brzegu ludzie Wilwulfa zakasali tuniki i gotowali się do wejścia na łódź. On, uśmiechnięty, odwrócił się do rodziny hrabiego. Teraz na pewno powie: „Chcę poślubić Ragnę”.
Pokłonił się jednak tylko Hubertowi, Genevieve, Richardowi, a na końcu Ragnie. Ujął w dłonie jej ręce i niezgrabną francuszczyzną powiedział:
– Dziękuję za twoją uprzejmość.
Po tych słowach odwrócił się i rozchlapując wodę, wszedł na płyciznę, po czym wspiął się na pokład.
Nie wiedziała, jak zareagować.
Żeglarze odwiązali liny. Ragna nie wierzyła własnym oczom. To musiał być koszmar, z którego niebawem się obudzi. Załoga rozwinęła żagiel. Płótno załopotało przez chwilę, a potem, wypełnione wiatrem, wydęło się. Łódź nabierała prędkości.
Oparty o reling Wilwulf jeden jedyny raz pomachał na pożegnanie i odwrócił się.