Zaćmienie. Erin HunterЧитать онлайн книгу.
niej.
– Prawie złapałem tę mysz!
– Przepra… – zaczęła Ostrokrzewiasta Łapa, lecz nagle przerwała, coś sobie uświadamiając. Dlaczego miała przepraszać tego głupiego futrzaka, skoro to on sam nie patrzył, dokąd biegnie?! – Myślałam, że mieliśmy polować tam. – Wskazała ogonem zagajnik.
– Sam decyduję, gdzie będę polował! – warknął Bryzowa Łapa, zerkając na Lwią Łapę, który spoglądał na nich znad krawędzi głazu. – Ja przynajmniej polowałem zamiast urządzać sobie pogawędki z kolegami z legowiska.
– Bo twoi koledzy z legowiska nie chcieliby z tobą rozmawiać nawet, gdyby tu byli! – warknęła Ostrokrzewiasta Łapa. Uderzenie serca później poczuła się jednak winna. Choć Bryzowa Łapa miał tak samo wybuchowy charakter jak jego ojciec i był przy tym dwa razy bardziej zarozumiały, kotce czasami było go bardzo żal. Wronie Pióro był dla swojego syna tak surowy, że Bryzowa Łapa wydawał się samotnikiem wśród członków własnego klanu.
Lwia Łapa skoczył i wylądował tuż obok siostry.
– Wszystko w porządku? – zapytał.
– Pewnie, że wszystko z nią w porządku! – zadrwił Bryzowa Łapa. – A byłoby jeszcze lepiej, gdyby polowała, jak jej kazano, a nie właziła mi pod łapy! Im szybciej złapiemy zwierzynę, tym lepiej. W końcu będziemy mogli wracać do domu.
Od początku było oczywiste, że Bryzowa Łapa wcale nie chciał wyruszyć w góry. Wronie Pióro również nie cieszył się z towarzystwa syna. Nie wyglądało na to, żeby był z niego dumny i nigdy, przenigdy go nie chwalił, w przeciwieństwie do ich ojca. Ostrokrzewiasta Łapa pomyślała o Jeżynowym Pazurze, który potrafił docenić ją tak, że czuła się najlepszą wojowniczką Klanu Pioruna! Spoglądając raz jeszcze na biednego ucznia Klanu Wiatru, zaczęła szczerze mu współczuć.
– Niedługo wrócimy nad jezioro – miauknęła pocieszającym tonem.
Bryzowa Łapa popatrzył na nią z rozdrażnieniem.
– Dlaczego właściwie to my musimy polować dla Plemienia?! Czemu sami nie mogą nałapać sobie zwierzyny?!
Całe jej współczucie natychmiast uleciało. Ostrokrzewiasta Łapa zastanawiała się, czy powinna przypomnieć Bryzowej Łapie, że koty z Plemienia są wykończone po walce, a w górach trudno jest coś upolować z powodu włóczęgów, którzy napadli ich ziemie i zmusili ich do wyznaczenia granic terenów łowieckich. Skoro sam jednak się tego nie domyślił, nie było sensu tracić czasu na wyjaśnienia. W końcu pewnie to zrozumie. Ostrokrzewiasta Łapa też chciała już wrócić do domu i wylegiwać się z pełnym brzuchem w ciepłym legowisku pomiędzy śpiącymi towarzyszami. Posłała bratu wymowne spojrzenie, zastanawiając się, czy zechce upomnieć Bryzową Łapę.
Lwia Łapa jednak tylko przewrócił oczami.
– Idź się zatkać królikiem! – syknął do ucznia z Klanu Wiatru, a potem ruszył w stronę zagajnika.
Bryzowa Łapa wyraźnie się skrzywił.
– Koty z Klanu Pioruna myślą, że są takie wyjątkowe – warknął pod nosem i pobiegł w dół zbocza.
Ostrokrzewiasta Łapa popędziła za bratem. Gdy go dogoniła, nadal mamrotał pod nosem.
– Chciałbym mieć moc, która pozwoliłaby mi na zawsze uciszyć tego futrzaka!
Czy on żartuje?! – zastanawiała się kotka. Popatrzyła na brata, by sprawdzić, czy jego oczy lśnią typowym dla niego rozbawieniem, jednak on ciągle przymrużał je z gniewu. Ostrokrzewiasta Łapa jednym susem wylądowała tuż przed nim i zastąpiła mu drogę.
– Nie mówisz poważnie, prawda?
– Jasne, że nie – burknął, machając ogonem. – Po prostu jestem zmęczony.
– Ale… myślisz, że właśnie to oznacza ta cała „potęga gwiazd”? – nie odpuszczała kotka. – Moc, która sprawi, że inne koty będą robić, co im każemy?
Lwia Łapa wzruszył ramionami, ale nie podniósł na nią wzroku.
– Możliwe. Nie myślałem o tym…
– Na pewno myślałeś!
Brat wyminął ją prędko i szli razem w milczeniu, dopóki po chwili znów się nie odezwał.
– No… mam nadzieję, że dzięki tej mocy stanę się najsilniejszym kotem na świecie i będę mógł wygrać każdą walkę! A… A ty?
– Ja mam nadzieję, że dzięki niej będę wiedziała rzeczy, których nie wiedzą inne koty.
– Na przykład jakie? – Jego oczy zalśniły. – Jak rozmawiać z Dwunożnymi?
– Nie bądź głupi! – Zacisnęła pazury. – Po prostu chcę zrozumieć, no… – Szukała odpowiedniego słowa. – Wszystko.
Lwia Łapa z czułością trącił siostrę w bok.
– Och, tylko tyle? – zakpił.
– Wiesz, o co mi chodzi! – Odepchnęła go zdenerwowana.
Dotarli już niemal na skraj zagajnika, kiedy Lwia Łapa znowu zaczął mówić.
– Może każde z nas odczuje tę moc jakoś inaczej. Sójcza Łapa już teraz potrafi czytać kotom w myślach, nie? – Podchwycił spojrzenie siostry. – Czytał w twoich, prawda?
Ostrokrzewiasta Łapa skinęła głową.
– Liściasta Sadzawka tego nie potrafi. Ani żaden medyk w którymkolwiek klanie! A Sójcza Łapa już teraz umie przewidzieć kłopoty w innych klanach. To musi być jego moc. Widzi rzeczy, których nie dostrzegają inne koty.
– A więc jest najmniej ślepy z nas wszystkich – wymamrotała Ostrokrzewiasta Łapa, czując, że futro jeży jej się na grzbiecie. Zareagowała tak samo, kiedy Sójcza Łapa wypowiedział na głos jej myśli.
Na skraju lasu roślinność stawała się coraz gęstsza. Kotka przystanęła na chwilę, pozwalając Lwiej Łapie prowadzić.
– Poczułeś już coś? – zapytała, gdy wsunął pysk pomiędzy niskie krzewy.
Ku jej zaskoczeniu, brat odwrócił się, by na nią spojrzeć, a jego oczy rozbłysły z ekscytacji.
– Pamiętasz, jak na początku podróży zatrzymaliśmy się na skraju wzgórza, żeby popatrzeć na jezioro? Zaraz potem ruszyłaś na polowanie, ale ja nie byłem wtedy specjalnie głodny. Kiedy tak patrzyłem, zacząłem czuć się … trochę dziwnie.
– Dziwnie? – Ostrokrzewiasta Łapa nachyliła się w jego stronę. – To znaczy jak?
– Miałem wrażenie, że mogę zrobić wszystko! Że mógłbym pobiec aż za horyzont i nawet się przy tym nie zmęczyć! Pokonać każdego wroga! Stanąć do dowolnej bitwy, bez cienia strachu!
Ostrokrzewiasta Łapa instynktownie odsunęła się od brata. Coś w jego postawie przyprawiało ją o dreszcze. Napiął barki i wyglądał teraz potężniej niż zwykle. W jego oczach było coś odległego… Kotka miała wrażenie, że Lwia Łapa przeszywa wzrokiem na wylot nie tylko ją, ale i las, by podążyć spojrzeniem daleko, daleko przed siebie – w miejsce, gdzie mógłby stanąć do walki i pokonać wszystkich swoich wrogów jedną łapą. Przypomniało jej się, jak dzielnie walczył dla Plemienia i jak wyszedł z bitwy na rozchwianych łapach, cały brudny od krwi – nie swojej krwi – gotowy walczyć, dopóki na polu bitwy pozostaje choćby jeden kot.
Ogień w jego oczach przeszył dreszczem jej futro.
Czy można bać się własnego brata?
Rozdział 2
Sójcza