Zapisane w pamięci. Ewa PirceЧитать онлайн книгу.
się śmiesznie. Jakby nigdy nie miał do czynienia ze znaną osobą.
– Rozumiem.
Wbiłem wzrok w okno, tym samym go ignorując. Wyglądał na bardziej zestresowanego niż maturzysta przed egzaminem. Musiał wyczuć, że nie jestem zainteresowany rozmową, ponieważ nawet nie próbował do mnie zagadać. Albo Patrick, wiedząc, że nie jestem w humorze, kazał mu zostawić mnie w spokoju.
– Proszę o wybaczenie – usłyszałem, kiedy do gabinetu wpadł młody ciemnowłosy chłopak z notatnikiem w dłoni.
Jeżeli ten wywiad będzie tak rzeczowy i szybki jak dzieciak przede mną, to współczuję samemu sobie. Plusem był fakt, że to facet, nie kobieta. One przeważnie przez połowę wywiadu wdzięczyły się i flirtowały, co wszystko przedłużało.
– Na Washington Ave był wypadek, musiałem zawrócić i jechać okrężną drogą – tłumaczył się nowo przybyły.
Na szczęście poszło szybko i sprawnie. Zaskoczyło mnie, że pytania, jakie zadawał dziennikarz, nie dotyczyły mojego życia osobistego, co zwykle ciekawiło media, lecz treningów, diety i stoczonych przeze mnie walk. Niepotrzebnie oceniłem dzieciaka, zanim w ogóle się odezwał. Znał się na rzeczy, był konkretny i naprawdę dobrze poinformowany.
Po wszystkim wróciłem do apartamentu, gdzie czekała na mnie masażystka, na widok której naprawdę się ucieszyłem, mimo że wyglądem i posturą przypominała czołg. Patrick jest irytującą gnidą i materialistą, ale dba o to, na czym zarabia krocie, czyli o mnie.
Moje mięśnie wymagały solidnej dawki uwagi. Rozebrałem się do bokserek i położyłem na przygotowanym już stole do masażu. W trakcie zabiegu kobieta, którą w myślach nazywałem Helgą, milczała. Mruczała jedynie, gdy musiałem się przekręcić. Znałem całą rutynę aż za dobrze. Pasowało mi to.
Po godzinie masowania czułem się zdecydowanie lepiej. Zjadłem kolację, wziąłem prysznic i zakopałem się w łóżku, gdzie niemal od razu zasnąłem.
Duszno… było mi duszno. Nie mogłem oddychać, nie mogłem się poruszyć. Bolały mnie ręce i nogi. Głowa pulsowała, a strach sprawiał, że przez moje ciało przechodziły dreszcze.
– Pomocy! – wrzeszczałem z całych sił, jednocześnie dławiąc się płaczem. – Błagam, otwórzcie! – łkałem.
Przez nieustanny krzyk piekło mnie w gardle. Marzyłem o szklance wody.
– Mamusiu, uratuj mnie! Proszę, mamusiu… Będę grzeczny, obiecuję. Już nie powiem, że jestem głodny ani że chce mi się siusiu…
Zerwałem się z łóżka. Byłem zlany potem, serce waliło mi jak oszalałe. Schowałem twarz w dłoniach i poczułem wilgoć na policzkach. Usiadłem na skraju materaca, próbując unormować oddech. Gdy udało mi się trochę uspokoić, rzuciłem się do łazienki, gdzie, nie włączając światła, wszedłem pod prysznic. Odkręciłem gorącą wodę i osunąwszy się po szklanej ścianie, usiadłem na zimnych płytkach. Objąłem kolana ramionami i tak siedziałem, czekając, aż chłód, który odczuwałem, ustąpi.
Nie miałem pojęcia, ile czasu spędziłem w kabinie. Skóra paliła mnie od wrzącej wody, ale tylko to pomagało mi wyrwać się z odrętwienia. Osuszyłem ciało i przeszedłem do garderoby. Wciągnąłem na siebie dresowe spodnie, po czym zbiegłem do siłowni, gdzie na wyczerpujących ćwiczeniach spędziłem resztę nocy.
RUNDA 4
Niektórzy ludzie walczą, niektórzy upadają, inni udają, że wcale ich to nie obchodzi. Jeżeli chcesz walczyć, to będę stać u twego boku. A w dniu, gdy upadniesz, będę zaraz za tobą.
Wstałam wcześnie rano. Słońce dopiero budziło się do życia. Odsunęłam kołdrę, wyśliznęłam się z łóżka i podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież, wpuszczając do pokoju rześkie, pachnące oleandrem powietrze. Uśmiechnęłam się do siebie, wyglądając na ulice i obserwując rozpoczynających kolejny dzień pracy sklepikarzy, ludzi śpieszących do tramwajów i autobusów oraz gazeciarzy dbających o to, by każdy mieszkaniec otrzymał codzienną prasę.
Wszystko to wydawało się takie normalne, naturalne. Tego właśnie chciałam. O takim życiu marzyłam.
To, co działo się ze mną wcześniej – ten koszmar, z którego nie potrafiłam się wyrwać – było drogą wiodącą do unicestwienia. Gdyby nie to, czego się dopuściłam, nie wiem, czy wciąż bym żyła. Przez cały czas gnębiły mnie wyrzuty sumienia z powodu odebrania życia Johnowi. Czy powinny? Przecież gdyby John nie umarł, to moja krew wsiąkałaby w ten cholerny dywan, a nie jego.
Wzięłam z komody ciuchy, które zeszłej nocy podarowała mi Jessie, i ruszyłam do łazienki. Jako że miałyśmy dzielić ze sobą to pomieszczenie, musiałam uważać. Nie mogłam pozwolić, żeby Jess zobaczyła mnie bez żadnego okrycia. Wstydziłam się tego, co by ujrzała, gdyby tak się stało.
Po szybkim prysznicu i ubraniu się posprzątałam w pokoju i salonie. Kiedy skończyłam, postanowiłam, że przyrządzę śniadanie. Ze znalezionych w lodówce składników usmażyłam naleśniki. W momencie, gdy przerzucałam ostatniego, z pokoju wytoczyła się potargana i zaspana Jess.
– Coś tu pięknie pachnie – wymamrotała, przeczesując palcami rozczochrane włosy i spoglądając na blat. – Kocham naleśniki. – Jej nie do końca przytomne spojrzenie natychmiast się ożywiło.
– Wiem. Siadaj i jedz, póki ciepłe.
– Nie mogłaś spać? Jest dopiero… – Zmrużyła oczy, spoglądając na wmontowany w piekarnik zegarek. – O cholera, już jedenasta?!
– Ktoś tu może spać, i to bardzo długo – zakpiłam dobrodusznie, podając jej syrop klonowy.
– To przez wino.
– Tak, z pewnością. Nie to, żebyś wolny czas od zawsze lubiła spędzać w objęciach Hypnosa.
– Daj spokój, wolałabym inne ramiona, ale z braku laku… – Zaśmiała się, wpychając placek do ust. – A więc co chcesz dziś robić? Może skoczymy do manikiurzystki, żeby odpicować cię przed randką?
– Jess, nie wiem, czy to dobry pomysł – wyraziłam na głos wątpliwości, które dręczyły mnie od samego rana.
– Boisz się o swoje pazurki? – zażartowała.
– Nie o to chodzi. – Westchnęłam głęboko. – Mam na myśli spotkanie się z Aleksem.
Odłożyła filiżankę, splotła ze sobą palce i oparłszy na nich brodę, popatrzyła na mnie uważnie.
– O co tak naprawdę chodzi? – odezwała się po chwili milczenia. – Nie wierzę, że nie chcesz umówić się z takim ciachem. Musi być w tym coś więcej, za bardzo się przed tym bronisz, robalu. Wiesz, że mnie możesz o wszystkim powiedzieć?
Szukałam w głowie usprawiedliwienia, ale nic poza strachem nie przychodziło mi na myśl.
– Po prostu dawno tego nie robiłam – wyznałam po namyśle.
– Evo, nie musisz od razu iść z nim do łóżka. Na dobrą sprawę nawet nie musisz się z nim całować. No ale kto by nie chciał posmakować tych ust? – Rozmarzyła się.
– Nie chodzi ani o seks, ani o całowanie się – sprostowałam. – Miałam na myśli spotykanie się z kimś w ogóle. Nie wiem, o czym miałabym rozmawiać z osobą, której nie znam.
Jessica przewróciła oczami, zsunęła się z krzesła i podeszła do mnie energicznie.
– A