Grzeczna dziewczynka. Anna SakowiczЧитать онлайн книгу.
stała w oknie i obserwowała podjazd. Jej wnuczka grzebała w samochodzie. Ciągle coś wyjmowała z bagażnika, potem zanosiła do garażu i znów gmerała na tylnym siedzeniu. Szykowała się do wyjazdu na spotkanie jak sójka za morze. Pomachała jej, ale Miranda nie zauważyła. W końcu seniorka usłyszała dźwięk silnika.
– Nareszcie – westchnęła, obserwując, jak auto powoli zmierzało w kierunku bramy wjazdowej. Miranda wycofała w lewo i po chwili zniknęła z zasięgu wzroku Zuzanny. – No! – dodała i szybko poszła do pokoju wnuczki. Leoś od razu znalazł się przy jej nogach. Karmienie chlebem z masłem oprócz dodatkowego sadełka przyniosło jeszcze jedną korzyść, zawarli z Leosiem pakt o przyjaźni. Oboje więc weszli do świątyni pisarki. Babka natychmiast oceniła krytycznie, że wewnątrz panował bałagan. Chętnie by tu posprzątała po swojemu, ale tym razem nie dotykała niczego. Nie chciała, by Miranda wiedziała, że naruszyła jej przestrzeń.
Podeszła do biurka, na którym leżał zamknięty laptop, ale nie otworzyła go, bo bała się, że zepsuje. A tego jej wnuczka mogłaby jej nie darować. Rozejrzała się wokół i wreszcie jej spojrzenie zatrzymało się na tablicy korkowej zawieszonej po prawej stronie biurka.
– No proszę – szepnęła. – Czarno na białym…
Zuzanna zaczęła odczytywać informacje zapisane na żółtych karteczkach gęsto pokrywających tablicę.
– Trucizna, owoce konwalii, a może woda z wazonu? Czerwone kulki? – czytała, nie bardzo rozumiejąc, co miała na myśli Miranda. – Ciało w łóżku… – szepnęła i poczuła, jak serce zaczyna jej bić szybciej. Musiała usiąść i głęboko oddychać, by się uspokoić. – Zepchnięcie ze schodów albo mokra podłoga… Boże… Mirka, co ty, dziecko, planujesz?
Zuzanna szybkim krokiem wyszła z pokoju. Leoś wystraszył się jej nagłego ruchu i czmychnął do kuchni, gdzie skrył się od razu w swojej kryjówce pod szafką. A staruszka poszła do siebie. Usiadła na tapczanie i starała się uspokoić oddech. Jedną rękę położyła na piersi w okolicy serca. Czuła, że za chwilę dostanie zawału. Potem sięgnęła po swoją torbę, z której wygrzebała ciśnieniomierz i tabletki na uspokojenie.
W jej ręce wpadło jeszcze coś. Zupełnie o tym zapomniała, a nosiła to przy sobie na wszelki wypadek. Przypomniała też sobie, jak kiedyś, gdy Mireczka miała pięć lat, razem ze swoją sąsiadką odczyniały na niej uroki. Gosia wtedy nie zaprotestowała, bo wszystkim się wydawało, że dziecko jest chore, choć lekarze powtarzali, że to nic takiego. A jak może to być „nic takiego”, jeżeli dziewczynka gorączkowała i była osłabiona zupełnie bez powodu? Zuzanna wiedziała, że takie objawy zdarzają się po uroku. Widocznie wtedy nie zadziałały, pomyślała. Albo jaki czort jej dorosłą wnuczkę znów opętał.
Wyjęła z torebki woreczek z białą szałwią i nie zastanawiała się ani chwili. Mirandy nie było w domu, więc mogła spokojnie działać. Wyciągnie wnuczkę ze szponów Belzebuba, choćby miała zaprzedać własną duszę! Nagle wizja smażenia się w diabelskich kotłach przestała jej być straszna.
* * *
– Dobre spotkanie, gratuluję. – Pisarka podeszła do Lucjana i podała mu książkę do podpisania. Dopiero po chwili oboje wpadli sobie w ramiona. – Dobrze cię widzieć.
– Stęskniłem się.
Miranda parsknęła śmiechem.
– Jak zawsze kokietujesz.
– Serio, już dawno się zbierałem, by się z tobą spotkać. Ładnie wyglądasz – powiedział, a Miranda od razu uśmiechnęła się szerzej. Okazało się, że dwie godziny przygotowań nie poszły na marne. Chciała dobrze wyglądać i włożyła w to sporo wysiłku. Miała nadzieję, że efekt osiągnęła, a Lucek nie prawił jej pustych komplementów. Włożyła przecież najseksowniejszą sukienkę, jaką miała. Wiedziała, że jej chabrowy kolor idealnie podkreśli ciemną karnację. – To co? Najpierw chyba kolacja, nie?
Nagle do pary podeszła niewysoka kobieta, która kilkanaście minut temu była na spotkaniu autorskim.
– Przepraszam pana, czy mogłabym zrobić sobie z państwem selfie? – spytała lekko zakłopotana. – Czytam państwa książki. Lubię taką różnorodność, trochę obyczajówek i trochę mocniejszych powieści. Oglądałam też filmy…
– Oczywiście – powiedział Lucjan i od razu ustawił się tak, by czytelniczka znalazła się pomiędzy nimi. Cała trójka uśmiechnęła się sztucznie do wyświetlacza telefonu zamieszczonego na kijku. Kliknęło trzy razy i można się było rozluźnić.
– Dziękuję, państwu – powiedziała, wyciągając jeszcze dłoń do Mirandy i Lucjana. – Ładna z państwa para, życzę wszystkiego dobrego.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.