Эротические рассказы

Józef Beck. Mariusz WołosЧитать онлайн книгу.

Józef Beck - Mariusz Wołos


Скачать книгу
w Limanowej udzielił mu prezes Wydziału Powiatowego Zygmunt Mars, wywodzący się z zasłużonej dla regionu ziemiańskiej rodziny. Z czasem stał się on przyjacielem Józefa Alojzego, którego miejscowi przyjęli dość nieprzychylnie[53]. Rodziny Marsów i Becków bardzo się do siebie zbliżyły. Wedle przekazu Tadeusza Odrzywolskiego młody Józef w domu Marsów „bywał stale od wczesnego dzieciństwa do czasów matury, a bardzo często i później, przebywając u rodziców w Limanowej na urlopach, czy wakacjach”[54].

      W liście do Edwarda Abramowskiego w grudniu 1906 roku Beck senior pisał: „Obecnie jestem bardzo zajęty, bo to koniec roku a prowadzę dwie instytucje: Radę powiatową i Towarzystwo zaliczkowe, więc rachunki, rachunki, sprawozdania etc”[55]. Angażował się w organizowanie spółdzielni oszczędnościowo-pożyczkowych. Rozwój ruchu spółdzielczego, tak w Galicji, jak i na terenie Królestwa Polskiego, wydawał mu się szczególnie istotny. Właśnie w tej sprawie korespondował z Abramowskim, szukając autorów do wydawanego w Warszawie tygodnika „Społem”. Znalazł się wśród nich wspomniany już wyżej pisarz Władysław Orkan, sąsiad Becków „przez miedzę”[56]. Józefowi Alojzemu bliskie były sprawy gospodarcze powiatu limanowskiego, zwłaszcza podniesienie poziomu rolnictwa i sadownictwa, które stało się jego prawdziwą pasją. Sam był doskonałym przykładem gospodarności dla swoich sąsiadów. Zajmował się zwalczaniem bezrobocia, opieką nad sierotami, wreszcie podnoszeniem poziomu oświaty. Powołał do życia limanowski oddział Towarzystwa Szkoły Ludowej. W listopadzie 1912 roku Beck zorganizował w Limanowej spotkanie członków towarzystwa, podczas którego dyskutowano nad problemami skutecznego utrzymania polskości wśród rodaków zamieszkujących Górne Węgry (dzisiejsza Słowacja). Podjęto wtedy decyzję o powołaniu do życia „Gazety Podhalańskiej”, do której pisywał również Józef Alojzy[57]. Beck senior nie miał problemu z nawiązywaniem kontaktów ani z przedstawicielami miejscowej inteligencji czy ziemiaństwa, ani z chłopami z okolic Limanowej. Ziemianin i ekonomista Stanisław Gawroński, z którym Józef Alojzy na prośbę polskich deputowanych do Dumy Państwowej Imperium Rosyjskiego przygotowywał projekt ustawy o samorządzie gminnym w Królestwie Polskim, do końca życia zachował „serdeczne wspomnienie i głębokie uznanie dla prawości charakteru i wielkiego rozumu Becka”[58]. Bronisława wspierała męża w akcji organizowania czytelni wiejskich przeznaczonych tak dla dorosłych, jak i dla dzieci. Beck i Orkan występowali w nich jako prelegenci. Sieć czytelni rozwijała się znakomicie. Minister Beck wspominał po latach, że była z nią związana wcale pokaźna grupa młodzieńców, którzy trafili potem do szeregów legionowych[59]. W maju 1910 roku Józef Alojzy zainicjował działalność Teatru i Chóru Włościańskiego. Aktywność publiczna, zwłaszcza oświatowa Becka seniora miała zawsze wymiar patriotyczny, o czym warto pamiętać, bo nie mogło to być obojętne także dla Józefa Becka juniora. Z uznaniem o działalności Józefa Alojzego wypowiadali się nie tylko mieszkańcy Limanowej i okolic, ale też ludzie tej miary co nestor polskiego socjalizmu Bolesław Limanowski, przyszły premier niepodległej Rzeczypospolitej i reformator gospodarki prof. Władysław Grabski czy badacz dziejów gospodarczych i społecznych prof. Franciszek Bujak[60]. Wyśmienicie funkcjonujący zarząd powiatu limanowskiego w piętnastoleciu przed wybuchem pierwszej wojny światowej to w niemałym stopniu zasługa Józefa Alojzego Becka. W latach poprzedzających Wielką Wojnę ojciec bohatera tej książki zaangażował się w czynne poparcie dla organizacji paramilitarnych działających na terenie powiatu limanowskiego, mimo że wcześniej zbliżył się do narodowej demokracji, a w 1905 roku został nawet przyjęty do Ligi Narodowej[61]. W sierpniu 1913 roku podczas Letniej Szkoły Instruktorskiej Związku Strzeleckiego w Stróży dom Becków w Limanowej odwiedził Józef Piłsudski[62]. Nie mamy pewności, czy Komendant Główny zetknął się wówczas z niespełna dziewiętnastoletnim Józefem Beckiem juniorem, który w przyszłości stanie się jednym z jego najbliższych współpracowników. Być może przebywał on w tym czasie na wakacjach u krewnych w Królestwie Polskim. Niewykluczone jednak, że był na miejscu, bo cytowany już Odrzywolski wspominał, że widywał go niemal codziennie w okresie wakacyjnym w latach 1907, 1909, 1911 i właśnie 1913[63]. Trudno dziś rozwikłać tę zagadkę. U Becków w Limanowej bywał także mieszkający wówczas w Zakopanem i prowadzący badania etnograficzne Bronisław Piłsudski, starszy brat Józefa. Z późniejszych relacji wyłania się niemal sielankowy obraz życia Becków w Limanowej. Może najlepiej odmalował go Konrad Wrzos, pisząc: „Stosunki rodzinne są pogodne i serdeczne, a przywiązanie rodziców i syna bardzo silne. Ojciec miał wybitne zamiłowania pedagogiczne, zrozumiał przeto rychło, że syn jest typem psychicznym zupełnie odmiennym, toteż nigdy nie narzucał mu się w roli wychowawcy. Stosunek między ojcem i synem układa się w ramach przyjaźni i wzajemnego poszanowania odrębności charakterów. Stosunek do matki cechuje głęboka tkliwość.

      Atmosfera kulturalna domu była tak bogata, że dostarczała materiału różnorodnym zamiłowaniom. Zagadnieniom społecznym oddawano tam wprawdzie pierwszeństwo, lecz nigdy nie zabrakło uwagi i dla zainteresowań artystycznych, przede wszystkim dla muzyki. Pani Beckowa grała dobrze na fortepianie, najmłodszy brat pana domu [Jan Adolf Beck – M.K., M.W.], częsty gość Limanowej, był wybitnym szopenistą. Rodzina Dionizego Becka była również muzykalna, a że obie rodziny odwiedzały się często i spędzały razem święta w Zakopanem lub Limanowej, przeto dom Dionizego Becka stał się łącznikiem rodziny Becków ze światem artystycznym Zakopanego”[64].

      Dom Becków był azylem dla wygnańców i przybyszów z terenów Imperium Rosyjskiego. Spokojne bytowanie sprzyjało wyleczeniu dolegliwości nerwowych Józefa Alojzego, których się nabawił w carskich więzieniach. Co ciekawe, jako lekarstwo stosował on hydroterapię[65].

      Piątego kwietnia 1905 roku w Limanowej na świat przyszedł młodszy brat Józefa, Kazimierz[66]. Wedle ustaleń Pawła Samusia był dzieckiem wrażliwym, oczytanym, rezolutnym i chłonącym atmosferę domu rodzinnego[67]. Wiele lat później nie kto inny jak wybitny dziennikarz, pisarz i publicysta polityczny Juliusz Mieroszewski, który swoje dzieciństwo również spędzał w Limanowej, wspominał: „Pierwszym moim redaktorem był Kazio Beck, brat Józefa, późniejszego ministra. Pismo nazywało się «Zorza», a lokal redakcyjny mieścił się w Tow[arzystwie] Szkoły Ludowej w Limanowej, gdzie pracowała p. Beckowa. Kazio miał wówczas lat 16, a ja 13. «Zorzę» przepisywaliśmy pracowicie na dziwacznej maszynie, a Kazio rysował winiety tytułowe dla każdego egzemplarza. […]. W Limanowej trwał jeszcze w owych latach niepodzielnie wiek XIX. Wieczorami czytaliśmy przy lampie naftowej, w dzień brnęliśmy po błocie, a do Sącza jeździło się końmi. Stary pan Beck miał siwą brodę, i wiadomo było, że jest sybirakiem. Panie nosiły długie suknie i staroświeckie kapelusze z początków stulecia”[68].

      Kilka szczegółów w tym wspomnieniu jest nieścisłych. Między Kazimierzem Beckiem i Mieroszewskim był tylko rok różnicy, nie zaś trzy lata. Przekaz dotyczy najpewniej końcówki pierwszej wojny światowej. Józef Alojzy nie był sybirakiem, choć dla Polaków więzienie czy zesłanie w głębi Rosji było i nadal pozostaje synonimem Syberii. Ważne jest co innego – atmosfera ówczesnej Limanowej, małego przecież galicyjskiego miasteczka. Jakże twórcza i jakże bogata w młode talenty. Marsowie, Mieroszewscy i Dunikowscy byli ze sobą spowinowaceni i tworzyli tę wyjątkową atmosferę, w którą wyśmienicie wkomponowała się rodzina Becków. Mieroszewski skutecznie i na całe życie zaraził się dziennikarstwem właśnie w Limanowej w czasach wydawania „Zorzy”.

      Nie wiemy, jak układały się braterskie relacje Józefa i Kazimierza. Dzieliła ich spora, ponaddziesięcioletnia różnica wieku. Józef junior opuścił dom rodzinny w 1908 roku i od tego czasu bracia widywali się raczej rzadko przy okazji zjazdów rodzinnych, świąt i wakacji. Najmłodszemu z Becków nie było niestety dane dożyć dorosłości. W źródłach próżno szukać śladów, żeby był on przewlekle chory. Znający dobrze Kazia Becka Odrzywolski wykluczył, aby cierpiał on przed pierwszą wojną światową na gruźlicę[69]. Chłopiec zmarł jednak już po przeniesieniu się rodziny do Warszawy 17 sierpnia 1922 roku w wieku zaledwie siedemnastu


Скачать книгу
Яндекс.Метрика