Эротические рассказы

Józef Beck. Mariusz WołosЧитать онлайн книгу.

Józef Beck - Mariusz Wołos


Скачать книгу
francuskiemu, który łączył sprawy rozbrojenia i bezpieczeństwa oraz opowiadał się przeciw dozbrojeniu niektórych państw, przeciwstawiła dyplomacja polska własny „plan minimum” w kwestii rozbrojenia. Delegat polski przy Lidze Narodów i przewodniczący delegacji na konferencję rozbrojeniową Edward Raczyński wyłożył go w przemówieniu 6 lutego 1933 roku. Projekt składał się z sześciu punktów i zakładał zakaz wojny chemicznej oraz bakteriologicznej, zakaz bombardowania lotniczego, redukcję broni ciężkich w armiach lądowych, marynarce i lotnictwie. Dopuszczał regionalne układy rozbrojeniowe (zwłaszcza w przedmiocie zbrojeń morskich). Akcentował mocno konieczność wprowadzenia międzynarodowej kontroli zbrojeń – i to, aby była ona skuteczna i powszechna – oraz zalecał zniesienie prywatnej produkcji broni[24]. Tak oto pierwszą inicjatywą nowego polskiego szefa polityki zagranicznej stała się odmowa poparcia dla rozbrojeniowych propozycji delegatów francuskich Herriota i Paul-Boncoura na konferencji w Genewie. W rewanżu, przy zaangażowaniu Francji, ów racjonalny plan polski nie był nawet dyskutowany na forum Komisji Ogólnej Konferencji Rozbrojeniowej.

      Deklaracja pięciu mocarstw (Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Stanów Zjednoczonych i Rzeszy Niemieckiej) z 11 grudnia 1932 roku przyznająca Niemcom prawo do równości w zbrojeniach i będąca prefiguracją późniejszego paktu czterech wywołała reakcję Becka, który podkreślił, że: „Rząd polski nie mógłby uważać za obowiązujące dla siebie żadnych decyzji dotyczących jego interesów, a powziętych bez jego współudziału”[25]. Po raz pierwszy nowy minister wystąpił tak wyraźnie z doktryną „nic o nas bez nas”.

      Pogarszały się stosunki polsko-niemieckie. Stanowiły zatruwający pokój problem numer jeden w ówczesnej Europie. Ostra agitacja antypolska w niemieckich prowincjach wschodnich Rzeszy – komentowana w gabinetach dyplomacji światowej – prowokowała jedno tylko życzenie: aby nie zabrakło „zimnej krwi” przywódcom polskim[26]. Najwięcej problemów generował Gdańsk, bowiem jego statut „był chyba najdziwniejszym i najbardziej skomplikowanym tworem Traktatu Wersalskiego”, jak powie Beck już z perspektywy czasu[27]. W rzeczywistości Wolne Miasto „wolnym nie było”, zarządzane z Berlina w myśl zasady nieustającego pomnażania konfliktów i komplikacji, aby światu wyperswadować sztuczność i nieracjonalność decyzji paryskiej konferencji pokojowej[28].

      Chociaż do roku 1933 porozumienie z Niemcami bez ustępstw terytorialnych było nie do wyobrażenia, rząd polski stał na stanowisku, że normalizacja stosunków z Rosją Sowiecką jest konieczna, jeśli chce się uzyskać większą swobodę ruchów wobec Niemiec, aby skłonić je do kompromisu. Jedynie w ten sposób można było osłabić niemiecko-sowieckie „kleszcze”. Tak się właśnie stało w roku 1932. Tak też będzie rozumował minister Beck w roku 1938 i 1939.

      Polska coraz wyraźniej odczuwała, że jest „sojusznikiem zastępczym” (un allié de remplacement) Francji. To zmienić mogło tylko jakieś porozumienie z Niemcami. Marzył o nim przede wszystkim Piłsudski. Ale zapowiedziane przez francuskiego ministra spraw zagranicznych Brianda „Locarno Wschodnie” stało się jeszcze jedną obietnicą bez pokrycia – wiele takich w okresie międzywojennym złożono. Alians obronny, zmodyfikowany w Locarno, tracił militarną wartość. Rozmów sztabowych o przyszłej wojnie obronnej w koalicji od 1924 roku nie było. Francuzi podjęli jedynie starania o rewizję konwencji wojskowej, przez jej dostosowanie do systemu lokarneńskiego i wykreślenie zobowiązań Francji na okoliczność napaści Rosji Sowieckiej na Polskę. Marszałek Piłsudski je utrącił, nie wchodząc nawet w dyskusję[29].

      Bardzo wyraźny dystans dzielił Polskę od Wielkiej Brytanii. Pamiętano w Warszawie dosadne słowa brytyjskiego ministra spraw zagranicznych z okresu paryskiej konferencji pokojowej lorda Balfoura: „nikt nie wie, jaka jest polityka Polski”[30]. Względna życzliwość Austena Chamberlaina dla niej była faktem, lecz nie mogła zmienić brytyjskich pryncypiów politycznych, a te opierały się przede wszystkim na idei wznowienia koncertu mocarstw. Tego zaś najbardziej obawiano się nad Wisłą.

      Mimo pozytywnego bilansu roku 1932 materialnie bezpieczeństwo Polski nie uległo zasadniczej poprawie. W notatce II Oddziału Sztabu Głównego z końca tego roku znalazły się następujące uwagi: „w ogólnych warunkach bezpieczeństwa Państwa Polskiego rok 1932 nie dał żadnego istotnego polepszenia. Możliwości wzmocnienia bezpieczeństwa Polski wiążą się ściśle z kwestią ogólnej organizacji pokoju, stanowiącej jeden z głównych punktów Konferencji Rozbrojeniowej. W danej chwili nic jednak nie wskazuje na to, aby sprawa ta została szybko i pomyślnie rozstrzygnięta”[31].

      W grudniu 1931 roku w Wilnie Beck odbył z Marszałkiem arcyważną konferencję, do której rekonstrukcji jedynym niestety źródłem jest bardzo skrótowa relacja ministra zawarta w jego wspomnieniach dyktowanych podczas drugiej wojny światowej w Rumunii[32]. Usłyszał przede wszystkim, że Polska musi przejść do polityki dynamicznej. Po 1926 roku „lata poświęcone na pracę wewnętrzną odznaczały się czysto obronną polityką zagraniczną. Po prostu w uporczywych walkach dyplomatycznych i prawnych broniliśmy się przeciw nadużywaniu ze strony czynników zewnętrznych tych wszystkich sposobności, które im były pozostawione do zbyt łatwej walki przeciwko nam”[33]. To wymagało zmiany.

      W Wilnie Piłsudski i Beck uznali, że należy załatwić sprawy zaległe, osłabiające pozycję kraju w stosunkach międzynarodowych. Nasz bohater będzie wspominał: „Na świątecznej konferencji u Marszałka stwierdzone zostało, że armatura polityczna stosunków europejskich słabnie w dalszym ciągu, [co] z jednej strony nakazuje większą czujność i bardziej indywidualne ustawienie polityki polskiej, gdyż na organizacje kolektywne nie można już za wiele liczyć, a z drugiej strony otwiera być może okres uporządkowania polskich spraw «zaległych». Na życzenie Marszałka określiłem to jako cztery sprawy: Gdańsk, traktat mniejszościowy, Litwa i Śląsk Cieszyński. Marszałek przyznał, że są to istotne zagadnienia wymagające poprawek – a powstałe z niedociągnięć wynikłych w początkowym, tak trudnym dla naszego państwa okresie”[34]. Nie ma rozbieżności między tym przekazem Becka a relacją ambasadora Wysockiego, który udając się na placówkę do Rzymu (przy Kwirynale), usłyszał z ust Piłsudskiego o trzech sprawach obciążających międzynarodowe konto Polski: Gdańsk, Śląsk, mniejszości narodowe, czyli mały traktat wersalski[35].

      Treść rozmowy Becka z Piłsudskim z grudnia 1931 roku w dużej mierze pozostaje zgodna z wypowiedziami naszego bohatera podczas wykładu w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie jesienią 1934 roku, który przynosi nieznaną interpretację położenia Polski w jego ujęciu. Beck przypomniał wówczas, że „nowa organizacja Europy zostawiła szereg urządzeń ograniczających swobodę naszej pracy organizacyjnej, a nawet naruszających naszą suwerenność” – to zaś sprawiło, że „zostały nam cztery duże sprawy tej kategorii: specjalny ustrój Górnego Śląska, mętny statut Wolnego Miasta Gdańska i traktat o ochronie mniejszości narodowych, wreszcie nieuregulowany stosunek z Litwą”[36].

      Aby pojąć sens rozmowy Piłsudski–Beck w Wilnie w grudniu 1931 roku, niezbędne jest odwołanie się do instrukcji Marszałka dla ambasadora Wysockiego z 18 lipca 1933 roku. Przebija z nich wyraźnie teoria modyfikacji zobowiązań międzynarodowych, jeśli ich system nie będzie skutecznie broniony przez mocarstwa. Piłsudski wyraźnie dzieli postanowienia traktatowe na terytorialne i nieterytorialne. Te pierwsze były nie do ruszenia, gdyż to wymagałoby rozlewu krwi. Inne można było zmienić na dwa sposoby. Albo w drodze ugody bądź przyzwolenia społeczności międzynarodowej, albo jednostronnie, kiedy porozumienie jest nieosiągalne[37]. Z relacji Wysockiego przebija mocny przekaz Marszałka, że Polsce potrzebne jest „małe zainteresowanie ogólnoświatowymi doktrynami”. Przywódca powtarzał: „nie mieszamy się do spraw, które nas bezpośrednio nie obchodzą, i nie wtrącamy naszych trzech groszy do ogólnoeuropejskich doktryn”[38].

      Obejmując urząd ministra, Józef Beck nie wysłał placówkom dyplomatycznym żadnej instrukcji programowej, co bywało zwyczajem w polskiej służbie


Скачать книгу
Яндекс.Метрика