Ekspozycja. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
rzucą. Media, przełożeni, zwykli ludzie.
– Chyba już się zastanowił.
– Wątpię – odbąknął rozmówca. – Gdyby to zrobił, wiedziałby, że pora wynosić się z kraju. I tobie proponuję to samo, Szrebska, bo skoro media już zwęszyły, że mu pomagasz, to niebawem służby wezmą się i za ciebie.
– Przejdziesz do rzeczy?
– Tak – odparł i zaczerpnął tchu. – Pamiętam pewną sprawę, może z dziewięćdziesiątego pierwszego.
Forst nachylił się do telefonu.
– Rzecz miała miejsce na Białorusi, więc nie wiemy wiele. Chodziło o jakiegoś nastolatka, który został pocięty siekierą czy innym podobnym narzędziem. Na domiar złego morderca starał się wepchnąć biedakowi monetę między górne jedynki. Nie udało mu się, przynajmniej dopóki nie pomógł sobie nogą.
Szrebska się skrzywiła.
– Nic przyjemnego, choć chłopak już wtedy nie żył – ciągnął dalej rozmówca. – Nie pamiętam dokładnie, co to była za moneta, ale coś starego. Wyjątkowo starego, może nawet antycznego.
– KGB RB znalazło sprawcę? – włączył się Wiktor.
– Nie. I z tego co pamiętam, wówczas na Białorusi było jeszcze KGB BSRR. Choć pewien nie jestem, dziewięćdziesiąty pierwszy to był przejściowy rok.
– Skąd pan wie o tej sprawie? – zapytał komisarz.
– Za sprawą agenta rosyjskich służb, który kiedyś opowiedział mi o niej przy wódce. Ponieważ ichniejsze i białoruskie KGB nie namierzyło mordercy, cała sprawa została wyciszona. Reputacja służb to wyznacznik ich bytu, ale o tym wie pan doskonale.
– Janek – odezwała się Olga. – Potrzebujemy więcej informacji o tej sprawie.
– Mogę dać wam namiar na tego agenta. Obecnie robi w FSB. Ugodowy facet, o ile macie dolary lub euro, rubli nie przyjmuje.
Spojrzeli po sobie, a potem Szrebska wyciągnęła kartkę i zapisała imię, nazwisko i adres.
– A numer telefonu? – zapytała.
– Nie znam. Facet chętnie bierze w łapę, ale jest ostrożny.
– To jak można się z nim skontaktować? – zapytał Forst.
– Na miejscu. Pod adresem, który wam podałem.
Po chwili rozmówca się rozłączył, a Wiktor i Szrebska spojrzeli po sobie. Zdawali sobie sprawę, że pozostało im tylko jedno. Trudno im było jednak łudzić się, że powiedzie się plan opuszczenia granic województwa, a co dopiero kraju.
Komisarz ugryzł szynobułę.
– Ten facet mógłby wiele nam powiedzieć – odezwał się.
– Co ty powiesz?
– I w Rosji nie bylibyśmy na celowniku.
– W Rosji każdy jest na celowniku – odparła.
– Słuszna uwaga – powiedział Wiktor, zgarbiwszy się nieco. Potarł skronie, przypuszczając, że cokolwiek by nie postanowili, najgorsze dopiero nadejdzie.
– I potrzebne byłyby nam wizy – dodała. – Nie mówiąc o moim paszporcie, który jest w Warszawie.
– O ile zamierzalibyśmy legalnie przekroczyć granicę.
– No tak – odparła Szrebska w zamyśleniu, wpatrując się gdzieś za okno. Po chwili przeniosła wzrok na Forsta i ściągnęła brwi. – Apetyt ci dopisuje – powiedziała.
– Jak się denerwuję, dużo jem.
– Nie widać po tobie.
– Bo biegam rano. Spalam wszystkie grzechy dnia poprzedniego.
– Alkohol?
Wzruszył ramionami.
– Bieg wprost idealnie zeruje promilowy stan konta – powiedział.
– Szkoda, że zawodowego ci nie wyzeruje – odparła, znów wbijając wzrok w budynek za oknem. – Dlaczego chcą cię udupić, co? Zastanowiłeś się nad tym porządnie?
– Nie.
– To może najwyższa pora?
– Nie mam pomysłu.
– Wcześniej też nie byłeś lubiany w jednostce?
– Nieprzesadnie.
Nie miał zamiaru się nad tym rozwodzić, bo takie gdybanie do niczego nie prowadziło. Nikt w komendzie nie potrafił podać mu powodu dyscyplinarki, więc tym bardziej nie wykoncypuje tego sam, siedząc w uziemionym tramwaju.
– Ale teraz nie ja jeden jestem persona non grata polskiej policji – dodał, wskazując na nią.
– Nie żartuj sobie.
– Nie żartuję. Jak tak dalej pójdzie, zaczną szukać czegoś także na ciebie.
Olga zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową.
– Jak tak dalej pójdzie, dostanę za ten reportaż nagrodę Grand Press.
– Na to liczysz?
– Oczywiście – odparła. – Z jakiego innego powodu miałabym tu z tobą siedzieć?
Spojrzał na nią badawczo. Dotychczas oboje podchodzili do całej sprawy raczej lekko, ale był to tylko mechanizm obronny. W końcu trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy – dalsze podążanie tą drogą zaprowadzi ich oboje do więzienia.
Wiktor zaczął zastanawiać się, czy warto ryzykować.
Może białoruska moneta miała coś wspólnego z tą, którą znalazł w ustach Chalimoniuka, a może nie. Nawet jeśli istniał jakiś związek, to czy opłacało się go sprawdzać?
Komisarz nie zdążył się nad tym zastanowić, bo Szrebska nagle podniosła się i skierowała do lady. Uregulowała rachunek, a potem skinęła na policjanta i ruszyła na zewnątrz.
– Zapłaciłam, bo ostatnio nawinęło mi się zestawienie zarobków oficerów policji.
– Mhm.
– Wynikało z niego, że taki jak ty wykręca, bagatela, trzy tysiące netto.
– Z małym okładem – odparł Forst.
Wystarczało mu to na życie, nigdzie nie jeździł, nie brał kredytów, nie miał na utrzymaniu dzieci. Najwięcej wydawał właściwie na hurtowe zakupy gum na Allegro. Biorąc jednak pod uwagę stres i godziny pracy, było to jak policzek. Plus był taki, że po niecałych trzydziestu latach pracy będzie mógł dać sobie spokój i korzystać z emerytury w wysokości siedemdziesięciu pięciu procent ostatniej pensji.
Nie był to najszlachetniejszy cel w życiu, ale wystarczał, by popychać je do przodu. Niech inni zapisują się złotymi zgłoskami w historii.
Forst wyszedł za Olgą na ulicę i wyciągnął big redy. Zaproponował listek towarzyszce, ale ta pokręciła głową. Ruszyli w kierunku astry i Wiktor nie mógł nie zauważyć, że dziennikarka sprawia wrażenie, jakby się jej spieszyło.
– Niech zgadnę – bąknął. – Podjęłaś już decyzję.
– Może.
– Obwód kaliningradzki?
Szrebska zagwizdała cicho.
– Proszę, proszę. Nie wiedziałam, że stróże prawa są tak domyślni. Aż trudno uwierzyć, że krąży tyle stereotypów na wasz temat.
10
Osica