Siostry Tom 1 Czary codzienności. Agnieszka KrawczykЧитать онлайн книгу.
z jednej strony ulokowany był przystanek autobusowy, bo Zmysłów nie miał własnego dworca, a z drugiej znajdował się parking. Były też jakieś sklepy i punkty z pamiątkami. W antykwariacie Agata kupiła sobie Zapach rumianku Krystyny Siesickiej, wówczas swoją ulubioną książkę – czytała ją później na każdym postoju w drodze na Lisią Górę. Prowadził tam całkiem przyjemny szlak – najpierw drogą, pośród ładnie utrzymanych domków – a dalej już pod górę, przez las. Na szczycie całą grupę złapał deszcz, było zimno, pogoda szybko się zmieniała, jak to jesienią. Zeszli w kierunku Cieplic, do pensjonatu, w którym się zatrzymali. Byli kompletnie przemoczeni, Agata zapamiętała, że miała na sobie granatowe spodnie, które farbowały, i niebieskie ślady zostały jej na nogach. W pensjonacie nie było pryszniców, tylko pokój kąpielowy z idiotyczną, wielką wanną na nóżkach. Woda była ledwie ciepła, więc dziewczyna z trudem zmyła pamiątkę po farbujących spodniach. No i taka to była wycieczka! Jedna z wielu w szkole, ponieważ nauczyciel historii był zapalonym turystą i chętnie zabierał ich w góry. Dużo lepiej pamiętała wyprawę do Zakopanego, gdy wraz z koleżanką pomyliły szlak i zgubiły się w górach, czy tę w Karkonosze, ze względu na niezwykłe widoki w Błędnych Skałach.
Ciekawe, co zafascynowało matkę w tej mieścinie? Lubiła małe miasteczka? Może uważała, że tam łatwiej się żyje lub szybciej się można ukryć? Na razie te pytania pozostawały bez odpowiedzi.
6
– Ja z tobą pojadę! – Daniela krzyknęła z entuzjazmem, gdy Agata streściła jej całą sytuację przez telefon. Rozmawiały przez skype’a i Agata patrzyła przez okno komunikatora na zaciekawioną twarz siostry.
– Zwariowałaś! Pogrzeb jest w piątek, a ty nadal jesteś w Londynie!
– No i co z tego! – Siostra przysunęła twarz do kamerki internetowej i Agata wyraźnie widziała jej wesołe oczy. – Chyba nawet ty słyszałaś o czymś takim jak tanie linie! Mogę w czwartek być w Polsce, przylecę lekkim twistem!
– A ty zapewne wiesz, panno mądralińska, że bilety na tanie linie kupowane w ostatniej chwili nie są wcale tanie!
– No, chyba że ma się koleżankę w biurze podróży, która może takie rzeczy załatwić!
– No chyba że!
Roześmiały się obie. Twarz Danieli rozmyła się nieco, gdy dziewczyna sięgnęła po coś na półkę.
– Popatrz. To mój dyplom. Ukończyłam kurs dla tłumaczy konsekutywnych! Teraz będę mogła przekładać przemowy najważniejszych polityków!
Największym marzeniem Danieli była praca tłumacza przy którejś z instytucji Unii Europejskiej. Miała ogromny talent. Nie tylko znakomicie władała trzema językami, ale posiadała wprost fenomenalną pamięć. Na kursie dla tłumaczy konsekutywnych zaskakiwała tym, że nie potrzebowała robić notatek z pięciominutowych odcinków tłumaczonej wypowiedzi. Przekładała wszystko wiernie i bardzo dokładnie. Studiowała lingwistykę stosowaną, ale nieustannie dokształcała się na rozmaitych kursach i szkoleniach, które wyszukiwała sobie za granicą w ramach grantów i stypendiów. Miała bowiem głowę na karku i była bardzo zaradna. Jej na pewno nie brakowało życiowej odwagi, czego Agata skrycie jej zazdrościła.
Teraz pomyślała sobie, że byłoby jej raźniej, gdyby Daniela także pojechała do Zmysłowa. Choć przecież z drugiej strony miała wszystkiemu stawiać czoła sama. Tak to sobie zaplanowała – jako wielkie wyzwanie, które wiele miało zmienić.
– No to postanowione – odezwała się siostra przez komunikator. – Dzisiaj jeszcze muszę być na imprezie dla absolwentów naszego kursu, a potem jestem już wolna! W czwartek jestem w Polsce, a w piątek rano ruszamy do Zmysłowa. Nie mogę cię zostawić w potrzebie!
Miała rację. Agata na pewno potrzebowała wsparcia. Dziewczyna pomyślała ponuro, że taką rozmowę, jak ta przed chwilą z siostrą, powinna odbyć ze swoim chłopakiem. To on winien jej towarzyszyć i pomagać w trudnych chwilach.
Westchnęła. Miała wrażenie, że w tym związku wszystko wymyka się jej z rąk. Poczuła nawet pewne zniechęcenie. Skoro się wymyka, widać tak musi być. Czasem nie warto iść życiu pod prąd, a unosić się na jego falach, nie zastanawiając się, dokąd nas zaniesie. Ta myśl ją pokrzepiła, uwolniła od napięcia. Uświadomiła sobie, że wciąż się czymś przejmuje, kreśli czarne scenariusze, spodziewa się różnych trudności. Samo to wpędzało ją w stres i zły humor. „Jestem jak przyczajone do skoku zwierzę! Ale nie do ataku, raczej do ucieczki” – pomyślała i sama się zdziwiła. Już od bardzo dawna nie analizowała swych emocji w podobny sposób.
Na razie czekało ją zupełnie inne zadanie, czyli uporządkowanie swoich spraw zawodowych. Tutaj też nie zamierzała się poddawać, więc następnego ranka wkroczyła do gabinetu dyrektora Antczaka z miną, która oznajmiała, że jest gotowa na wszystko.
– Dobrze, że jesteś – powiedział przełożony, widząc ją w drzwiach. – Miałem do ciebie dzwonić.
Agata poczuła lekki niepokój. Najwyraźniej coś się stało, skoro Antczak porzucił przeglądanie serwisów aukcyjnych i czytanie tych samych wiadomości w piętnastu kolejnych serwisach informacyjnych. Uważał bowiem, że trzeba być dobrze poinformowanym, bo w ten sposób buduje się ogólną wiedzę o świecie. Być może miał rację – właśnie to wyróżniało go spośród innych menedżerów w firmie, że zawsze potrafił rzucić celnym i aktualnym przykładem z życia politycznego czy ekonomii. Budził respekt i szacunek, uchodził za człowieka o szerokich horyzontach i błyskotliwego.
„Błyskotliwy to on na pewno jest, skoro przez tyle lat nikt się nie zorientował, że nic nie robi!” – pomyślała złośliwie i usiadła, nie czekając na zaproszenie.
– Coś się stało? – spytała obojętnym tonem.
– Zawsze się coś dzieje – uśmiechnął się. – Ale tym razem samo dobre! Dostałem cynk z samej góry, że klient chwycił przynętę i robimy ten projekt. Oczywiście głównie jest to zasługa naszej wspaniałej prezentacji podczas spotkania, była bardzo przekonująca…
– Tak, jak ci już wspomniałam – przerwała Agata – poświęciłam jej cały weekend. To oczywiste, że była dobra, nie wypuszczam bubli.
Skrzywił się, jakby napił się czegoś kwaśnego.
– Zostawmy to – powiedział niezobowiązująco. – Teraz czekają nas poważniejsze zadania. Cały zespół musi się zmobilizować. Nie muszę ci mówić, ile czeka nas pracy! – przewrócił wymownie oczami.
– Hmm – mruknęła Agata, zastanawiając się, jak ma wyartykułować to, z czym przyszła. Postanowiła nie owijać w bawełnę. – Potrzebuję kilka dni wolnego, muszę wyjechać.
– Czyś ty oszalała? W takim momencie chcesz urlop? Nie ma mowy.
– Zmarła moja matka, jadę na pogrzeb. Muszę uporządkować pewne sprawy.
Zawiesił na niej zdumione spojrzenie. Dziwił go jej niewzruszony spokój, jakby coś się za tym wszystkim kryło.
– Matka? – powiedział bezmyślnie. – Nie wiedziałem, że chorowała, bardzo mi przykro.
Wstała z fotela.
– Dziękuję za wyrazy współczucia. Rozumiem, że mogę jechać. Pogrzeb jest w piątek.
– Tak, oczywiście, bez dwóch zdań. Jedź. Cała firma jest z tobą w tej trudnej chwili.
Antczak otrząsnął się z szoku i szybko wszedł na właściwy rejestr korporacyjnej krzepiącej przemowy. „Jesteśmy razem, wspieramy się, tworzymy wielką rodzinę, nie opuścimy cię w nieszczęściu”.
Agata