Dom orchidei. Lucinda RileyЧитать онлайн книгу.
– Machnęła ręką w kierunku widocznego za oknem porośniętego trawą poletka. – I wyobraź sobie, że w tym roku obrodziła.
Julia spojrzała w jej błyszczące oczy. Bez względu na jej wyobrażenie o „starzejącej się Elsie”, pomyliła się. Może proces starzenia był znacznie mniej oczywisty, jeśli ktoś był „stary” wyłącznie w oczach młodych. Julia zatopiła zęby w bułeczce i rozkoszowała się znajomym smakiem.
Elsie patrzyła na nią z aprobatą.
– Ciągle jeszcze nie wyszłam z wprawy, prawda? Założę się, że to najlepsze bułeczki, jakie w życiu jadłaś. Lepsze nawet od tych francuskich przysmaków.
Julia zachichotała.
– Masz rację, babciu, nie wyszłaś z wprawy.
Zobaczyła, że Elsie marszczy czoło i wyraźnie zaniepokojona spogląda na czubek jej głowy.
– Widzę, panienko, że nie odżywiasz się jak należy. Twoje włosy straciły blask. – Sięgnęła przez stół, ujęła w dłoń pojedynczy kosmyk i potarła palcami końcówki włosów. – Suche jak pieprz. Musisz je podciąć i nałożyć mnóstwo odżywki. Ale przede wszystkim zacznij od odpowiedniej diety – rzuciła. – Zawsze powtarzam moim klientkom, że to, co wkładają do ust, ląduje w końcu na ich głowach.
Julia spojrzała na nią zaskoczona.
– Twoim klientkom? Chcesz powiedzieć, że jesteś fryzjerką?
– W rzeczy samej – potwierdziła radośnie Elsie. – W czwartki rano pracuję w domu starców. Jego mieszkańcy i tak niewiele mają na głowie – zachichotała. – Ale uwielbiam to. W końcu robię to, o czym zawsze marzyłam.
– Wciąż masz te wszystkie peruki? – spytała Julia.
– Nie. Teraz, kiedy mogę czesać prawdziwe włosy, już ich nie potrzebuję. – Spojrzała na nią. – Pewnie obie z Alicią miałyście mnie za dziwaczkę, która godzinami układa sztuczne włosy. Ale dla mnie to było lepsze niż nic. Tylko to chciałam robić. – Westchnęła. – I byłam w tym naprawdę dobra. Czesałam jaśnie panią i jej gości, którzy przyjeżdżali do Wharton Park. Zabawne, w jaki sposób toczą się ludzkie losy.
– Tak, babciu. A ty, jak się czujesz?
– Jak widzisz – Elsie spojrzała na swą pokaźną talię – wciąż lubię swoją kuchnię. Choć odkąd zostałam sama, próbuję z tym walczyć. Twoja cioteczna babka zmarła na początku ubiegłego roku, tak więc oprócz mnie nie ma tu nikogo.
– Było mi przykro, gdy się dowiedziałam. – Julia zjadła babeczkę i sięgnęła po kolejną.
– Przynajmniej nie cierpiała. Pewnej nocy położyła się spać i już się nie obudziła. Też bym tak chciała, gdybym mogła wybierać. – Elsie jak wielu ludzi w jej wieku podchodziła optymistycznie do śmierci. – Zostawiła mi ten bungalow, choć miała własne dzieci. Te nowoczesne budynki są znacznie lepsze od obskurnych wilgotnych chat, w których niegdyś mieszkałam. Zawsze ciepłe, z gorącą wodą na kąpiel i kibelkiem, w którym działa spłuczka.
– Tak, jest bardzo przytulny – przyznała Julia. – Czyli nie czujesz się samotna?
– Boże broń! Nie wiem, do czego się zabrać. Mam swoje fryzjerstwo, a w pozostałe dni chodzę na spotkania klubów towarzyskich albo odwiedzam znajomych. W Wharton żyliśmy jak pustelnicy, a przyjaciół mogliśmy wybierać jedynie spośród innych pracowników majątku. Tu mam całe miasteczko pełne emerytów!
– Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, babciu – odparła Julia. – Z pewnością nie tęsknisz za życiem w Wharton Park.
Twarz Elsie spochmurniała.
– Cóż, skarbie, nie do końca jest to prawda, bo strasznie brakuje mi twojego dziadka. Ale nie, nie tęsknię do tamtego życia. Pamiętaj, że zaczęłam służbę w Wielkim Domu, mając zaledwie czternaście lat; wstawałam o piątej rano, a kładłam się spać przed północą, jeśli właściciele domu nie urządzili przyjęcia i nie zaprosili gości. Pracowałam tak przez ponad pięćdziesiąt lat. – Mówiąc to, pokręciła głową. – Nie, Julio, dobrze zrobiłam, przechodząc na emeryturę. Ale dość o mnie. Sama zresztą widzisz, że jestem cała, zdrowa i szczęśliwa. Co u twojego ojca i siostry?
– To co zawsze – odparła Julia. – Tata jak zwykle przepracowany. Niebawem wyrusza na kolejną wyprawę na drugi koniec świata. Alicia jest zajęta rodziną.
– Tak, założę się, że ma mnóstwo roboty; czasami przysyła mi zdjęcia. Ciągle powtarza, żebym wpadła z wizytą, ale nie chcę sprawiać kłopotu. Poza tym nie mam prawa jazdy i nie lubię pociągów. Może kiedyś, jeśli będą mieli czas, odwiedzą mnie tak jak ty dziś.
– Obiecuję, że spróbuję wpadać nieco częściej. Zwłaszcza że wróciłam do kraju – dodała Julia.
– Zostajesz tu? To znaczy, na dobre?
– Sama nie wiem. – Julia westchnęła. – Muszę podjąć pewne decyzje, ale aż do teraz nie chciałam tego robić.
– Tak, skarbie. – Elsie spojrzała na nią ze współczuciem. – To zrozumiałe, że nie chciałaś podejmować żadnych decyzji. Mówiłaś, że jest coś, o czym chciałaś ze mną porozmawiać.
– Tak – odparła Julia. – Nie wiem, czy wiesz, że Wharton Park ma zostać sprzedany.
Twarz Elsie pozostała niewzruszona.
– Tak, słyszałam – odparła po chwili.
– Kit Crawford, spadkobierca, postanowił zatrzymać czworaki i planuje zamieszkać w waszym starym domu.
Elsie odchyliła głowę i się roześmiała. Był to głęboki dźwięczny śmiech, który wypełniał całe jej ciało, sprawiając, że zaczęło drżeć. W końcu otarła oczy.
– Panicz Kit, choć może powinnam powiedzieć jego lordowska mość, wprowadza się do chaty starego ogrodnika? – Pokręciła głową. – Och, Julio, ty to potrafisz mnie rozśmieszyć.
– A jednak to prawda – upierała się Julia. – Musi wszystko sprzedać, bo majątek tonie w długach, a jego utrzymanie kosztuje mnóstwo pieniędzy. Poza tym to była urocza chatka – dodała ostrożnie.
– Możliwe, ale na samą myśl o lordzie Crawfordzie wprowadzającym się do naszego skromnego domu chce mi się śmiać. – Elsie wyciągnęła z rękawa chusteczkę i wydmuchała nos. – Wybacz, skarbie – dodała. – Mów dalej.
– Chodzi o to, że kiedy hydraulicy instalowali nowe rury, musieli zerwać podłogę. – Julia zanurzyła rękę w torbie i wyjęła pamiętnik. – I znaleźli to.
Spojrzenie Elsie mówiło, że rozpoznała skórzaną okładkę.
– To pamiętnik – dodała Julia, stwierdzając fakt.
– Tak – potwierdziła Elsie.
– Pisany w więzieniu Changi w Singapurze w czasie drugiej wojny światowej.
– Wiem, co to za pamiętnik, Julio. – Oczy Elsie zaszkliły się od łez.
– Och, babciu, tak mi przykro. Nie chciałam sprawiać ci przykrości. Nie musisz go czytać. Chciałam się tylko dowiedzieć, czy został napisany przez dziadka Billa. On tam był, prawda? Na Dalekim Wschodzie podczas drugiej wojny światowej? Pewne rzeczy, które słyszałam od niego w szklarni, będąc małą dziewczynką, świadczyły o tym, że tam był. Choć nigdy nie mówił gdzie i kiedy – dodała pospiesznie, widząc, że Elsie pobladła.
W końcu staruszka pokiwała głową.
– Tak, był tam –