The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk BrownЧитать онлайн книгу.
a sprawa słuszna. Głos stał się bardziej złowieszczy i lubieżny, gdy chłonął oczami najpierw ciało Jalei, a następnie Jessiki. Zaczął mówić gardłowo, a język wciąż poruszał się obscenicznie, aż w końcu nagle wstał, wyrzucając z siebie pełnym głosem kolejny ciąg nieprzyzwoitych słów.
Jalea rzuciła się na niego, a jej prawa pięść wbiła mu się w gardło. Siła ciosu była tak wielka, że unieruchomione nadgarstki jeńca pociągnęły ze sobą metalowy stolik. Jalea uchyliła się, zmuszając Nathana do zmiany miejsca, a następnie obeszła przewrócony stół i kolejny raz uderzyła Ybaranina w twarz. Zaskakujące było to, że mimo wielokrotnych ciosów oszalały mężczyzna nadal obrzucał ją sprośnymi uwagami. Jalea wciąż go biła, krzycząc z wściekłości za każdym uderzeniem.
Jessica przeskoczyła przez przewrócony stół i złapała Jaleę za włosy, odciągając kobietę od więźnia.
– Zabierz ją stąd! – krzyknęła do Nathana, który chwycił Jaleę z tyłu.
Więzień nadal krzyczał, a jego przekleństwa były teraz skierowane w stronę Jessiki. Odwróciła się i spojrzała na niego.
– Pieprz się – powiedziała, wymierzając mu kopniaka w twarz i uciszając go z zimną krwią. Następnie odwróciła się i patrzyła, jak Nathan odciąga płaczącą i krzyczącą Jaleę. Potem przykucnęła obok nieprzytomnego więźnia i sprawdziła mu puls na szyi.
– Tak, nadal żyjesz. – Wyciągnęła słuchawkę zestawu komunikacyjnego i stuknęła w nią, aby włączyć urządzenie. – Wzywam pogotowie medyczne. Mamy rannego.
***
– O co, do cholery, w tym wszystkim chodziło?! – zapytała Jessica, wchodząc do pokoju obserwacyjnego.
– Nie wiem! – przyznał Nathan. On także był oszołomiony tym, co się stało. – Pomyślałem, że gdyby mówił w Angla, moglibyśmy go oszukać…
– A kim, do diabła, jest Na-Tan?! – przerwała Jessica.
Zwróciła się do Jalei, która krążyła tam i z powrotem po pomieszczeniu. Gniew wciąż płonął w jej oczach.
– Co to za jacyś Wojownicy Boga? – uzupełniła pytanie Jessica, ale nie widząc nic poza wściekłym spojrzeniem Jalei, odwróciła się do Nathana. – Nie sądzę, żebyś miał pojęcie, co ona robi.
– Myślę, że próbowała go zmusić do zwątpienia w jego wiarę – odparł.
– W jaki sposób? Cytując święte księgi?
– Przecież wcześniej powiedziała, że ten facet to Ybaranin, a oni wszyscy w dzieciństwie uczyli się Angla. Nauczycielem zawsze był jakiś zakonnik.
– Z jakiego zakonu?
– Nie wiem. Wszystko opiera się na przekonaniu, że ludzie pochodzą z Ziemi, którą spotkało coś bardzo złego. Wierzą, że pewnego dnia przybędą wojownicy z Ziemi i uwolnią ich od zła.
– Och, świetnie! – wykrzyknęła Jessica. – Więc co, teraz jesteśmy jeźdźcami Apokalipsy?
Nagle właz wiodący do korytarza otworzył się i weszło dwóch członków załogi. Za nimi pojawiła się doktor Chen.
– Jest w pokoju przesłuchań – powiedziała Jessica, odsuwając się na bok.
Doktor Chen, przechodząc, spojrzała na Nathana.
– To wszystko moja wina – przyznała Jalea, która w końcu uspokoiła się na tyle, by zacząć mówić racjonalnie.
– Masz cholerną rację – odpowiedziała Jessica.
– Próbowałam tylko…
– Nie obchodzi mnie, co próbowałaś zrobić – przerwała wściekle Jessica. Zaczynała tracić panowanie nad sobą. – Wiesz co? Lepiej po prostu już idź. – Wskazała wyjście.
Jalea wyglądała na zmieszaną. Zwróciła się do Nathana o pomoc, ale napotkała tylko jego niedowierzające spojrzenie.
– Natychmiast! – krzyknęła Jessica. – Zanim potraktuję cię tak, jak ty jego!
Przez chwilę Jalea wyglądała na zawstydzoną. Trwało to jednak tylko przez moment, bo zaraz odzyskała gniewny wygląd i spokojnie wyszła z pokoju.
– Jess, to moja wina… – zaczął Nathan.
– Oczywiście, że to twoja wina – powiedziała, przerywając mu w połowie zdania. – Jesteś za to w pełni odpowiedzialny.
– Wiem.
– Nie, nie wiesz. Nie zagrywaj tak swobodnie kartą religii, bo możesz rozpocząć świętą wojnę! A takie rzeczy szybko wymykają się spod kontroli.
Nathan przez chwilę wpatrywał się w podłogę, próbując zrozumieć wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku minut. Wreszcie się odezwał.
– Masz rację, nie wiem. Do diabła, Jess, nic nie wiem – przyznał.
– Następnym razem zostaw przesłuchanie komuś, kto został przeszkolony.
Jessica potrząsnęła głową, wprowadzając swój kod bezpieczeństwa, by otworzyć szafkę z uzbrojeniem, a następnie wyjęła z niej broń podręczną i włożyła do kabury.
– Masz rację – powiedział. Dwóch członków załogi mijało go, transportując na noszach nieprzytomnego więźnia.
Zanim doktor Chen udała się za nimi, zatrzymała się na chwilę przed Nathanem.
– Kapitanie, to nie wygląda w ten sposób, że nie mam jeszcze wystarczającej liczby pacjentów na oddziale.
Zanim Nathan zdążył odpowiedzieć, Chen wyszła.
– Jalea jest nieobliczalna – powiedziała Jessica, patrząc na wyjście. Spojrzała na niego i dodała: – Dobrze o tym wiesz.
Nathan niechętnie skinął głową, a Jessica wyszła i podążyła korytarzem za Chen i jej zespołem.
Spojrzał przez otwarte drzwi do pomieszczenia przesłuchań. Stół wciąż leżał na boku, szczątki krzesła walały się po podłodze, na której było widać ślady krwi, a wśród nich co najmniej dwa odciski butów, prawdopodobnie pozostawione przez Jessicę.
Westchnął ciężko. W tej chwili nie uważał, że bycie kapitanem to najlepszy zawód na świecie.
***
Nieprzytomnego więźnia niosło dwóch członków załogi. Elementy służące do monitorowania biologicznego były przymocowane do tułowia i palców poszkodowanego. Wysyłały dane telemetryczne do podręcznego odbiornika bezprzewodowego, będącego w dyspozycji doktor Chen, która co chwilę sprawdzała odczyty.
– Co się z nim stało? – zapytała.
– Zrobił się agresywny – odpowiedziała spokojnie idąca obok Jessica. Im mniej ludzie wiedzieli o tym, co naprawdę wydarzyło się w areszcie, tym lepiej. Jalea przesadziła. Być może Jessica również posunęłaby się za daleko, gdyby było to konieczne. Ale nie powinna tego robić Jalea, zresztą podobnie jak Nathan nie powinien takich rzeczy oglądać. Ledwo był w stanie podołać obowiązkom kapitana. Przesłuchanie było zdecydowanie czymś, co należało pozostawić fachowcom.
– Rozumiem – odpowiedziała doktor Chen, zauważając magnetyczne kajdanki. – Czyli nie zachowywał się spokojnie?
– Nie tak bardzo, jak byśmy oczekiwali.
– Obawiam się, że potrzebuję więcej szczegółów, jeśli mam wiedzieć, jakich obrażeń szukać…
– Najlepiej byłoby, gdyby przestała się pani tym interesować, doktor Chen – ostrzegła Jessica.
– Czy możesz mi przynajmniej