Эротические рассказы

Śreżoga. Katarzyna PuzyńskaЧитать онлайн книгу.

Śreżoga - Katarzyna Puzyńska


Скачать книгу
To moja dawna dziewczyna, więc wiem, że były zaprzyjaźnione. Właśnie tu się poznały, jak Kalina przychodziła do mnie. A ten pojeb jest ojcem Kaliny. Znaczy przepraszam – zmitygował się mężczyzna. – Powiedziałem, że to pojeb, bo co innego mam powiedzieć o kimś takim? Szef mi opowiadał, jak wyglądało ciało, jak pojechali wczoraj na identyfikację… Masakra jakaś.

      Strzałkowska skinęła głową, ale myślami była gdzie indziej. Kalina Pietrzak i Julia się przyjaźniły. Trzeba będzie porozmawiać z blondynką. W Starych Świątkach nie wydawała się zbyt przyjaźnie nastawiona, więc to może być trudna przeprawa, ale kto może wiedzieć więcej o ofierze niż jej przyjaciółka.

      – Ja mam taki pomysł – powiedział Krupa. – Znaczy się, bo pani pytała, dlaczego ten Rysiek Pietrzak mógł to zrobić. Tak mi teraz przyszło do głowy. Powiem pani, ale nie będzie, że ja powiedziałem? Wolałbym tak w tajemnicy.

      Emilia wykonała jakiś niedbały gest, który mógł zostać odczytany jako potwierdzenie. Nie chciała mu niczego obiecać wprost. Przecież wszystko zależało od tego, co ma do powiedzenia.

      Paweł Krupa najwyraźniej uznał to za wystarczające, bo pochylił się w jej stronę i szepnął:

      – Bo ja myślę, że Rysiek Pietrzak mógł to zrobić na zlecenie.

      Rozdział 14

      Dom Malwiny Górskiej w Warszawie.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 11.45.

      Malwina Górska

      Malwina Górska roztrzepała różowe włosy palcami. Kolczyki i bransoletki zabrzęczały, ale fryzura wcale nie wyglądała lepiej. Jej włosy zawsze uparcie trzymały się tego samego kształtu, choćby nie wiadomo co robiła.

      Wzięła z powrotem tablet i przejechała palcem po ekranie, żeby go odblokować. Mężczyzna, który mógł jej o tym wszystkim powiedzieć, teraz się nie odzywał. Była tak zła, że nawet nie miała ochoty wymieniać jego imienia. A na pewno wiedział, co się stało. Mógł chociaż napomknąć, że Julia Szymańska nie żyje. Wiedział przecież, że Malwina znała tę dziewczynę. Ale jak zwykle chował głowę w piasek. Ile razy już to przechodzili? Odzywanie się i nieodzywanie? Dał jej prezent, żeby ją zabezpieczyć. Obiecał, że ma więcej… Co z tego? Przecież nie o to jej chodziło.

      O śmierci Julii dowiedziała się z porannej prasówki. Przeglądała też lokalne portale z Brodnicy. Tam zobaczyła jej zdjęcie. Było pozowane i dość artystyczne. Górska widziała je wcześniej na stronie agencji hostess i aktorek Oliwiera Pietrzaka, kiedy szukali z producentami statystek do programu. Zapamiętała Julię. Dziewczyna miała w sobie coś, co sprawiało, że nie można było przejść obok niej obojętnie. Może chodziło o burzę blond włosów, może o wielkie oczy, a może o wydatne kości policzkowe, które nadawały jej twarzy drapieżności.

      Malwina przejechała znów palcem po ekranie, żeby obejrzeć resztę materiału. Obok pozowanego zdjęcia Julii zamieszczono policyjny portret pamięciowy. Wyjaśniono, że to rekonstrukcja twarzy wykonana na podstawie ekspertyzy antropologa sądowego. Właśnie dzięki tej podobiźnie rodzice ofiary rozpoznali, że to ich córka. Malwina musiała przyznać, że antropolog spisał się nadzwyczaj dobrze. Szkic wyglądał prawie jak zdjęcie dziewczyny. Nie zawsze udawało się uzyskać takie podobieństwo. Nic dziwnego, że Dąbrowscy od razu zgłosili się na policję.

      Zablokowała ekran tabletu. Wystarczy. Czuła, że łzy napływają jej do oczu. Uniosła wzrok i napotkała przerażone spojrzenie człowieka z reprodukcji Krzyku Muncha. Czuła się teraz trochę jak na tym obrazie. To chyba było nagromadzenie emocji. Nie może ciągle tego zdarzenia roztrząsać. Tak jak i kłótni. Chociaż była prawie pewna, że Oliwier Pietrzak i Kalina też o tym teraz myślą. O ostrych słowach, które padły. A Kalina również o tym, co się stało potem.

      Pisarka odłożyła tablet na półkę. Spojrzała na świeży tatuaż na swojej dłoni. Zrobienie tego drobnego symbolu dodało jej trochę siły. Musi się teraz skupić na pracy. W piątek czeka ją spotkanie autorskie w brodnickim empiku, wtedy może rozezna się w sytuacji. Miała też nadzieję, że spotka się z tym, którego imienia obecnie nie zamierzała wymieniać. Może pójdzie po rozum do głowy i odwoła to, co zapowiedział.

      – Nie – powiedziała do siebie. To trzeba było przerwać.

      Z takim postanowieniem usiadła przy komputerze. Włączyła dyktafon. Miała sporo wywiadów do przepisania. Nie będzie teraz myślała o niczym innym, tylko o pracy.

      ROZDZIAŁ 15

      Zakład produkcyjny Dąbrowskich.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 11.35.

      Młodszy aspirant Emilia Strzałkowska

      Na czyje zlecenie miałby to zrobić? – zapytała Emilia natychmiast.

      To był dobry pomysł, że zaczęła rozmawiać z Pawłem Krupą. Czasem przypadkowe spotkania wnosiły do sprawy więcej niż zaplanowane akcje. Już w więzieniu wydawało jej się, że Ryszard Pietrzak nie byłby zdolny do wymyślenia żadnego bardziej skomplikowanego planu. Co, jeśli ktoś ten plan wymyślił za niego? Mógł być tylko wykonawcą? Może nawet wystawionym na odstrzał? Może prawdziwy zbrodniarz cieszył się, że to Pietrzak odsiedzi karę. Ale, myślała dalej Strzałkowska, czy ktoś powierzyłby wykonanie takiego zadania osobie uzależnionej? I do tego być może mającej kłopoty psychiczne…

      – Wiem, że to głupio zabrzmiało – spróbował wycofać się Paweł Krupa. Jakby wyczuł narastające w niej wątpliwości.

      – Na czyje zlecenie? – powtórzyła policjantka. Starała się, żeby w jej głosie nie było słychać żadnego wahania. – Nic nie brzmi głupio, jeśli chodzi o sprawę morderstwa. Chcę mieć pełny obraz sytuacji. Dlatego to może być bardzo ważne.

      – No bo wie pani… Ja myślę, że to Franciszek Sadowski mógł Ryśkowi kazać ją zabić.

      – Właściciel zajazdu i tej drugiej firmy domów drewnianych?

      Kiedy przyjechali z Danielem do zajazdu, rozpaleni z trudem tłumionym pożądaniem stęsknionych kochanków, niezbyt się interesowała niziutkim mężczyzną, który siedział wtedy za kontuarem w recepcji. Pamiętała tylko, że przyglądał im się z nieco złośliwym uśmieszkiem. Podał im pulchną dłonią klucz od pokoju. To było wszystko, co Emilia pamiętała. Ale słyszała o Sadowskim. Podobno pomagał młodzieży z trudnych środowisk. Pisywano o tym w lokalnej prasie.

      – Jo. Ten sam.

      – Ten filantrop? – upewniła się jeszcze Strzałkowska.

      – Ten sam – powtórzył Paweł Krupa. – Tylko taki z niego filantrop jak ze mnie baletnica.

      Teraz w głosie młodego mężczyzny pojawiła się wyjątkowo gorzka nuta. Emilia zerknęła na niego z zaciekawieniem. Zaczął nerwowo wyłamywać kostki wielkich dłoni. Czekała.

      – Zanim zacząłem pracę tu u szefa, robiłem trochę u Sadowskiego – wyjaśnił w końcu Krupa. – Byłem jednym z jego chłopców.

      Emilia spojrzała na niego uważniej, bo zabrzmiało to dość dwuznacznie. A może lepiej powiedzieć jednoznacznie. Czekała, co Krupa powie więcej, ale tym razem milczał wpatrzony we własne dłonie.

      – Robił coś więcej, niż tylko pomagał? – zapytała delikatnie. Podjęcie takiego tematu nie było łatwe dla nikogo. Nawet jeżeli jej rozmówca przypominał bardziej ogra niż bezbronnego młodzieńca.

      – Żeby pani wiedziała – szepnął Paweł Krupa.

      Zapadła cisza. Strzałkowska zauważyła poruszenie w oknie biura. Być może ojczym albo matka Julii Szymańskiej. Musieli już wiedzieć, że Emilia tu jest.

      – Julka pracowała u tego Oliwiera w firmie – podjął nagle Krupa. Chyba nie chciał kontynuować poprzedniego


Скачать книгу
Яндекс.Метрика