Bastion. Стивен КингЧитать онлайн книгу.
przypatrywał się temu z otwartymi ustami, trzymając w jednej ręce dymiący automat i zastanawiając się, jak mogło do tego wszystkiego dojść.
Zza kontuaru jak diablik z pudełka wyprysnął nagle facet w czapeczce z napisem „Shell”. Jego twarz wykrzywiał grymas desperacji; w dłoniach trzymał dubeltówkę.
– Co jest, do cholery? – wybełkotał Andy.
Właściciel sklepu nacisnął oba spusty i Dziurawiec zgiął się wpół. Mimo iż jego twarz wyglądała teraz o wiele gorzej niż przed chwilą, już się tym nie przejmował.
Lloyd uznał, że najwyższa pora wziąć nogi za pas. Pieprzyć forsę. Wszędzie jej pełno. Na pewno niedługo znów rozpocznie się pościg – musi stąd spływać, i to szybko.
Okręcił się na pięcie i opuścił sklep.
Kiedy był już w połowie schodów, na podjazd zajechał radiowóz policyjny. Gliniarz siedzący obok kierowcy wysiadł i wyjął pistolet.
– Stój, nie ruszaj się! – zażądał. – Co się tam dzieje?
– Zabito troje ludzi! – odkrzyknął Lloyd. – To była straszna jatka! Facet, który to zrobił, uciekł tylnym wyjściem!
Podbiegł do continentala, wślizgnął się za kierownicę i w tym momencie przypomniał sobie, że kluczyki zostały w kieszeni Andy’ego.
Gliniarz zawołał znowu:
– Nie ruszaj się, bo będę strzelał!
Lloyd znieruchomiał. Widok przefasonowanej facjaty Dziurawca uświadomił mu, że i jego może spotkać to samo.
– Rany kota… – mruknął, kiedy drugi z gliniarzy przystawił mu do głowy wielki pistolet, a pierwszy założył kajdanki.
– Siadaj z tyłu, przyjemniaczku.
Właściciel sklepu wyszedł na werandę. Wciąż trzymał w rękach strzelbę.
– On zabił Billa Marksona! – zawołał piskliwym głosem. – A tamten drugi zabił panią Storm! Zrobili to z zimną krwią! Ale zastrzeliłem tego oprycha! Zimny trup. Nafaszerowałem mu gębę ołowiem. I chętnie załatwiłbym też i tego!
– Uspokój się, Pop – powiedział jeden z policjantów. – Zabawa skończona.
– Rozwalę go! Rozpieprzę na miejscu! – krzyknął jeszcze facet z dubeltówką, po czym pochylił się i zwymiotował na swoje buty.
– Zabierzcie mnie jak najdalej od tego typa – zażądał Lloyd. – To jakiś świr.
– Jasne, ale najpierw dostaniesz, co ci się należy za to, co zrobiłeś w sklepie – warknął pierwszy z policjantów.
Lufa jego pistoletu uniosła się wysoko w górę, aż odbiły się w niej promienie słońca, a potem śmignęła w dół, trafiając Lloyda w głowę.
Ocknął się dopiero wieczorem w izbie chorych więzienia Apache County.
ROZDZIAŁ 17
Starkey stał przed monitorem numer dwa, patrząc na starszego technika Franka D. Bruce’a.
Kiedy widział go ostatnim razem, leżał twarzą w talerzu z zupą campbella. Poza tym, że został zidentyfikowany, jego stan nie uległ zmianie.
Wszystko wzięło w łeb.
Pogrążony w zamyśleniu, z rękoma splecionymi z tyłu (jak jego idol z dzieciństwa, generał Black Jack Pershing, podczas przeglądu wojsk) Starkey wpatrywał się w ekran czwartego monitora, gdzie doktor Emmanual Ezwick nadal leżał martwy na podłodze, ale wirówka przestała się obracać. Ubiegłego wieczoru o 19.40 zaczęła dymić. O 19.55 z jej wnętrza dobiegło głośne łup, łup, łup, łup, które w miarę upływu czasu zamieniało się w coraz donośniejsze, bogatsze i bardziej satysfakcjonujące buch, buch, buch, buch.
O 21.07 wirówka zrobiła ostatnie buch, buch i powoli zaczęła się zatrzymywać.
Czy to nie Newton powiedział, że gdzieś za najdalszą z gwiazd naszego wszechświata może znajdować się ciało w stanie idealnego spoczynku?
Starkey pomyślał, że angielski uczony miał rację, pomylił się tylko w ocenie odległości. Nie trzeba było szukać aż tak daleko. W stanie idealnego spoczynku znajdował się Projekt Blue. Wirówka była ostatnim złudnym wrażeniem życia, a po zadaniu przez Steffensa komputerowi pytania: „Jak długo może pracować wirówka w laboratorium Ezwicka?” odpowiedź brzmiała: PLUS MINUS TRZY LATA. PRAWDOPODOBIEŃSTWO POWSTANIA USTERKI W CIĄGU NASTĘPNYCH DWÓCH TYGODNI WYNOSI 0,009%, MOŻLIWOŚĆ USZKODZENIA MECHANIZMU OBROTOWEGO 38%, GŁÓWNEGO SILNIKA 16%, INNE 54%.
To był mądry komputer. Starkey polecił Steffensowi zweryfikować te dane po spaleniu się wirówki. Komputer sprawdził je w centralnym banku danych Systemu Inżynieryjnego i potwierdził, że spaleniu uległ mechanizm obrotowy.
Muszę to zapamiętać, pomyślał Starkey, ale w tym samym momencie usłyszał za plecami ponaglający brzęczyk. Kiedy mechanizm obrotowy jest uszkodzony, łożyska zaczynają głośno stukać: buch, buch, buch…
Podszedł do biurka i wcisnął guzik interkomu, wyłączając brzęczyk.
– Tak, Len.
– Billy, mam pilną wiadomość od jednego z naszych zespołów w miasteczku o nazwie Sipe Springs w Teksasie. Prawie czterysta mil od Arnette. Mówią, że muszą z tobą porozmawiać. To rozkaz.
– O co chodzi, Len? – spytał spokojnie. Przez ostatnie dziesięć godzin wziął szesnaście pigułek uspokajających i na razie czuł się świetnie. Żadnego buch, buch, buch.
– Prasa.
– O Jezu… – jęknął Starkey. – Łącz ich.
Rozległ się stłumiony szum statycznych zakłóceń, a w tle jakiś niezrozumiały bełkot.
– Zaczekaj chwilę – powiedział Len.
Po chwili szum ucichł.
– …Lew. Zespół Lew, czy mnie słyszysz, Baza Blue? Czy mnie słyszysz? Jeden… dwa… trzy… cztery… tu Zespół Lew…
– Słyszę cię, Zespół Lew – odparł Starkey. – Tu Baza Blue Jeden.
– Problem jest zaszyfrowany pod hasłem Doniczka w Contingency Book. Powtarzam: hasło Doniczka.
– Wiem, kurwa, co oznacza słowo „doniczka” – burknął Starkey.
– Jak się przedstawia sytuacja?
Słaby metaliczny głos dochodzący z Sipe Springs mówił nieprzerwanie prawie przez pięć minut. Sam opis sytuacji był mało ważny, bo komputer już dwa dni temu poinformował Starkeya, że może do tego dojść jeszcze przed końcem czerwca. Szczegóły były sprawą drugorzędną. Jeżeli coś miało dwie nogawki i szlufki, z pewnością były to spodnie. Kolor nieważny. Jeden z lekarzy w Sipe Springs dodał dwa do dwóch i wyszło mu cztery, a para reporterów z Hudson połączyła wypadki z Sipe Springs z tym, co miało miejsce w Arnette, Veronie, Commerce City i Polliston w Kansas.
Wszystkie te miasta zostały objęte kwarantanną i otoczone kordonami wojska. Komputer miał listę dwudziestu pięciu innych miast w dziesięciu stanach, gdzie również zaczęły się pojawiać symptomy Blue.
Sytuacja w Sipe Springs nie wyróżniała się niczym szczególnym. Mieli swoją szansę w Arnette i zaprzepaścili ją. Najgorsze było to, że „opis sytuacji” z pewnością pojawi się wkrótce nie tylko na żółtych kartkach wojskowych akt, ale także w gazetach – chyba że zostaną podjęte odpowiednie kroki zapobiegawcze. Starkey nie podjął jeszcze ostatecznej