. Читать онлайн книгу.
z bułkami i włożyła ją do mikrofalówki. – Wczoraj upiekłam, miałam zamiar wziąć kilka do pracy.
– Ale wiesz, że pieczenie dla nas bułek nie należy do twoich obowiązków służbowych?
– Nie jestem pewna, czy Mellberg by się z tobą zgodził. Gdybym się bliżej przyjrzała swojej umowie o pracę, na pewno by się okazało, że gdzieś stoi drobnym drukiem: pracownica zobowiązuje się również dostarczać do komisariatu policji w Tanum domowe wypieki.
– Prawda. Bertil nie przeżyłby jednego dnia bez ciebie i twoich wypieków.
– Zwłaszcza odkąd Rita trzyma go na diecie. Paula mówi, że u Bertila i Rity podaje się teraz wyłącznie chleb pełnoziarnisty i jarzyny.
– Chciałbym to zobaczyć. – Martin wybuchnął śmiechem. Przyjemne uczucie objęło brzuch, napięcie zaczęło puszczać.
Zabrzmiał dzwonek mikrofalówki. Annika wyłożyła na talerz gorące bułeczki i postawiła na stole filiżanki z kawą.
– Gotowe. A teraz opowiadaj, co cię gryzie. Od paru dni widzę, że coś ci jest, ale pomyślałam, że jak zechcesz, to sam powiesz.
– Może to nic takiego, i nie chciałem cię obarczać swoimi problemami, ale… – Martin się zdenerwował. Czuł, że gardło mu się zaciska.
– Nie mów głupstw, po to tu siedzę. Opowiadaj.
Martin musiał odetchnąć kilka razy.
– Pia jest chora – odezwał się w końcu. Jego słowa odbiły się echem od ścian kuchni.
Annika zbladła. Nie tego się spodziewała. Martin obracał filiżankę w dłoniach. Znów zaczerpnął tchu i wyrzucił z siebie wszystko:
– Od dawna czuła się zmęczona. Właściwie od urodzenia Tuvy, ale myśleliśmy, że to nic dziwnego, zwyczajne zmęczenie po połogu. Ale Tuva ma już prawie dwa lata, a zmęczenie nie ustępowało. Była zmęczona coraz bardziej. A potem wymacała sobie na szyi jakieś guzki…
Dłoń Anniki powędrowała do ust. Już się domyślała, co będzie dalej.
– Kilka tygodni temu pojechałem z nią do lekarza. Od razu widzieliśmy, co podejrzewa. Dał jej pilne skierowanie do Uddevalli. Pojechaliśmy na badania. Jutro przed południem ma wyznaczoną wizytę na onkologii, mają jej dać wyniki. Ale właściwie już wiadomo, co nam powiedzą. – Łzy pociekły mu po policzkach, wytarł je ze złością.
Annika podała mu serwetkę.
– Popłacz sobie, ulży ci.
– To okropnie niesprawiedliwe. Pia ma dopiero trzydzieści lat, a Tuva jest jeszcze taka malutka. Poguglowałem, żeby się zorientować, jakie statystycznie są szanse na wyleczenie, i okazuje się, że marne. Pia jest bardzo dzielna, a ja jestem pospolitym tchórzem. Nie potrafię się zdobyć na to, żeby z nią o tym rozmawiać. Prawie nie mogę patrzeć, jak się zajmuje Tuvą. Nie mogę nawet spojrzeć jej w oczy. Czuję się jak ostatnia szmata! – Już nie mógł powstrzymać łez. Oparł głowę na rękach i zatrząsł się od płaczu.
Poczuł, że Annika go obejmuje i tuli policzek do jego policzka. Bez słowa głaskała go po plecach. Po chwili wyprostował się, odwrócił do niej i przytulił. Kołysała go w objęciach, jak zapewne kołysała Leię, gdy rozbiła sobie kolano.
Poszczęściło im się. Chociaż w kawiarni na pomoście było pełno ludzi, udało im się znaleźć wolny stolik. Leon patrzył, jak kelnerzy roznoszą kanapki z krewetkami. Ingrid Bergmans torg, znakomita lokalizacja, stoliki ustawiono wzdłuż całego pomostu, aż do samej wody.
– Kupmy ten dom – powiedziała Ia.
Leon spojrzał na żonę.
– Dziesięć milionów koron to nie byle co.
– A czy ja mówię, że to mało? – Pochyliła się, żeby mu poprawić koc na kolanach.
– Zostaw ten cholerny koc, zaraz umrę z przepocenia.
– Przecież wiesz, że nie wolno ci się przeziębić.
Podeszła do nich kelnerka. Ia poprosiła o kieliszek wina dla siebie i wodę mineralną dla męża. Leon spojrzał na dziewczynę.
– Jedno duże, pełne – powiedział.
Gdy tylko skinął kelnerce głową, Ia popatrzyła na niego z wyrzutem. Kelnerka zachowała się jak wszyscy, usiłowała nie patrzeć na jego oparzenia. Kiedy poszła, wpatrzył się w morze.
– Pachnie dokładnie tak, jak zapamiętałem – powiedział. Ręce z mnóstwem blizn trzymał na kolanach.
– Nadal mi się to nie podoba, ale zgodzę się, jeśli kupimy ten dom. Nie chcę mieszkać w jakiejś norze. Poza tym nie chcę tu przyjeżdżać na całe lato. Kilka tygodni w roku i wystarczy.
– Nie wydaje ci się absurdem kupowanie domu za dziesięć milionów, żeby z niego korzystać tylko kilka tygodni w roku?
– To mój warunek – powiedziała. – W przeciwnym razie będziesz tu siedział sam. Co jest raczej niemożliwe, prawda?
– Tak, wiem, że nie dałbym rady. A gdybym przypadkiem o tym zapomniał, ty mi przypomnisz.
– Czy kiedykolwiek pomyślałeś o tym, ile dla ciebie poświęciłam? Ile razy musiałam się godzić na twoje szalone wyskoki i co wtedy przeżywałam? Nigdy się tym nie przejmowałeś. Teraz postanowiłeś tu przyjechać. Jeszcze nie dość się sparzyłeś? Nadal chcesz igrać z ogniem?
Kelnerka przyniosła wino i piwo, kieliszek i szklankę postawiła na obrusie w biało-niebieską kratkę. Leon wypił kilka łyków i przesunął kciukiem po zimnej szklance.
– Okej, niech ci będzie. Zadzwoń do agenta i powiedz mu, że kupujemy ten dom. Ale w takim razie chcę, żebyśmy się jak najprędzej wprowadzili. Nienawidzę mieszkać w hotelu.
– Będzie dobrze – powiedziała Ia. W jej głosie nie było słychać radości. – W tym domu jakoś wytrzymam kilka tygodni na rok.
– Kochanie, jesteś naprawdę bardzo dzielna.
Rzuciła mu ponure spojrzenie.
– Miejmy nadzieję, że nie będziesz żałował tej decyzji.
– Od tamtego czasu upłynęło naprawdę dużo wody – odparł spokojnie.
W tym momencie usłyszał, jak ktoś traci oddech, wymawiając jego imię.
– Leon?
Drgnął. Nie musiał odwracać głowy, rozpoznał po głosie. Josef. Po tylu latach.
Paula patrzyła na połyskujące wody zatoki i rozkoszowała się ciepłem lata. Położyła rękę na brzuchu i uśmiechnęła się. Poczuła kopnięcie.
– Chyba pora na lody – powiedział Mellberg, wstając. Rzucił okiem na Paulę i pogroził jej palcem. – Wiesz, że nie powinnaś wystawiać brzucha na słońce?
Poszedł do kiosku. Patrzyła za nim zdziwiona.
– Żarty sobie ze mnie stroi? – spytała matkę.
Rita się roześmiała.
– Bertilowi chodzi tylko o twoje dobro.
Paula coś mruknęła, ale przykryła brzuch szalem. W tym momencie obok przebiegł nagusieńki Leo. Johanna złapała go w przelocie.
– Ma rację – powiedziała. – Od promieni UV możesz dostać przebarwień na skórze. Posmaruj porządnie twarz.
– Przebarwień? – zdziwiła się Paula. – I tak jestem opalona.
Rita