Grzeszny zdobywca. Seksowny duet. Tom 1. Laurelin PaigeЧитать онлайн книгу.
uratować Dyson Media. Czekaniem całymi latami też nie.
– Muszę to jakoś naprawić. Podjąć drastyczne kroki.
– Cóż możesz począć, kochana? Ten prawnik powiedział ci przecież, że apelacja jest skazana na przegraną, a Darrell nie dopuści cię do firmy, póki nie będzie do tego zmuszony. Jedno wiem na pewno… – Matka uniosła dłoń, by osłonić oczy przed słońcem. – Gdyby twój ojciec nadal żył, sama bym go zabiła za te warunki spadku. Co za dupek. Tak potraktować swoje jedyne dziecko. Nie wierzę, że wytrzymałam z nim tyle czasu.
Zaledwie dziesięć lat. Ja urodziłam się po dwóch. Mama nie była pierwszą żoną ojca. Nie wiedziałyśmy nawet, czy był rozwiedziony, kiedy go poznała. Po rozstaniu z mamą szybko znalazł sobie kolejną żonę, jednak ja byłam jedynym owocem wszystkich trzech małżeństw. I to córką… Może gdybym była chłopcem, bardziej by się mną zainteresował.
Cóż, tego już nigdy się nie dowiem.
Przynajmniej nie zostawił nas bez grosza przy duszy. Po rozwodzie dostałyśmy środki na utrzymanie. Mama nie musiała pracować i mogła nadal żyć na poziomie, do którego przywykła. Ja miałam dostęp do najlepszych szkół. Najfajniejszych zabawek. Super samochodów. Niczego mi w życiu nie zabrakło – oprócz ojca.
Stan mojego konta sprawiał, że mogłam przymknąć oko na poczynania Darrella dotyczące firmy. Mogłam odpuścić. Nie potrzebowałam Dyson Media.
A jednak chciałam je mieć. Z powodów, których nie umiałabym wyjaśnić.
– Masz rację. Nie mogę wnieść apelacji – odparłam. Omówiłam ten temat wyczerpująco z moim prawnikiem. A dokładnie z trzema prawnikami, by mieć całkowitą pewność, że nie mogę objąć firmy przed ukończeniem dwudziestu dziewięciu lat. – Ale mogę zrobić coś innego.
– Tak? A co?
Przyglądałam jej się, gdy zdejmowała stos papierów z kolan, uważając, by nie dotknąć ich paznokciami. Położyła je na leżaku obok siebie. Jej skóra miała już ładny brązowy kolor, jakiego ja nigdy nie byłam w stanie uzyskać. Po ojcu odziedziczyłam jasną karnację i rude włosy. Matka była włoską blondynką. Kiedy byłam mała i chodziłyśmy razem na plażę, ona wchłaniała słońce jak gąbka, podczas gdy ja musiałam się chować w cieniu, żeby się nie spalić.
Byłyśmy od siebie tak różne… Zawahałam się, zastanawiając, jak zareaguje na moją decyzję. Po chwili spojrzała na mnie z oczekiwaniem wypisanym na twarzy.
– Kochanie?
– Mogę wyjść za mąż. – Nie była to nasza pierwsza rozmowa na ten temat.
– Chyba wspominałaś, że to też nie przejdzie. Nie chodzisz z nikim, więc musiałabyś w to wciągnąć kogoś obcego. Jak mogłabyś komuś takiemu zaufać?
Obeszłam stół i opadłam na krzesło stojące w cieniu pod parasolem.
– Mam swoje obawy… – powiedziałam z wahaniem. – Ale Donovan Kincaid zaproponował mi transakcję, która ma szanse powodzenia.
Szczerze mówiąc, kiedy Donovan poprosił mnie o spotkanie, myślałam, że robi to w imieniu ojca i chce mi wcisnąć jeden z jego trustów finansowych. Gdy przedstawił faktyczny powód spotkania, niemal wyszłam z pokoju. Jego propozycja była niedorzeczna.
Jednak coś mnie w nim zaintrygowało. Wręcz przemówiło do mnie.
Owszem, był manipulatorem. Ale był też genialny. Do pracy podchodził z pasją, którą potrafił zarażać. Pociągało mnie to – nie seksualnie, choć Donovan był atrakcyjnym mężczyzną. Chodziło raczej o to, że przypominał mi, kim sama chciałam być.
Przypominał mi także, kim mógł być mój ojciec, gdyby miał choć odrobinę przyzwoitości.
Na odchodnym powiedziałam mu, że przemyślę sprawę, choć nie mówiłam szczerze. Ale gdy obudziłam się dziś rano i dowiedziałam, że Darrell sprzedaje sieć dziecięcą, zaczęłam rozpatrywać temat na poważnie.
– Donovan Kincaid z firmy King-Kincaid Financial? – spytała mama. Najwyraźniej trzymała rękę na pulsie biznesu, a przynajmniej znała nazwiska z okładek czasopism branżowych.
– To jego ojciec. Donovan ma własną agencję reklamową. Wymyślił, żebym wyszła za kogoś z jego firmy. Wyglądałoby to autentycznie, nikt by się nie zorientował.
– A czego pan Kincaid chce w zamian? – Spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem. Sama była żoną „na pokaz”, więc wiedziała co nieco o życiu.
A w każdym razie tak jej się wydawało.
Kobiety w naszej rodzinie przeszły długą drogę w ciągu jednego pokolenia. Sama miałam na sprzedaż dużo więcej niż tylko ciało.
– Chce połączyć swoją firmę z naszą agencją reklamową. Nie byłaby to wielka strata. Dyson i tak słabo działa na rynku reklam. Większość uwagi firmy skupia się na telewizji. Byłaby to niewielka cena za kontrolę nad przedsiębiorstwem. – A przynajmniej taką miałam nadzieję. Niewiele wiedziałam o agencji reklamowej Dysona.
W zasadzie to w ogóle nie miałam pojęcia o działalności Dyson Media.
Ani o biznesie jako takim.
„Aa! Co ja, do diabła, wyprawiam?”
Zachowywałam się niedorzecznie, skakałam na głęboką wodę i porywałam się z motyką na słońce. Wstałam i zbliżyłam się do krawędzi dachu, po czym wyjrzałam na ulicę poniżej.
– To głupi pomysł – skomentowałam. Cała pewność siebie opuściła mnie w jednej chwili. – Dziś po południu mam spotkanie z Donovanem. Zamierzałam mu odmówić, ale kiedy zobaczyłam, co wyprawia Darrell… Sama nie wiem. Pomyślałam, że powinnam coś zrobić. Nie wiem czemu.
Usłyszałam, jak nóżki leżaka szurają po podłodze za moimi plecami. Po chwili matka objęła mnie w pasie.
– Chciałaś coś zrobić, bo wiedziałaś, że możesz – powiedziała ciepłym głosem.
Westchnęłam głośno.
– Elizabeth, jeśli firma jest dla ciebie taka ważna, powinnaś podjąć każde możliwe ryzyko, by ją dostać w swoje ręce. Przykro mi, że nie mam dla ciebie lepszej rady. Uwierz mi, że bym chciała. Sęk w tym, że jesteś córką swojego ojca.
Przeszły mnie ciarki zażenowania i obrzydzenia.
– Nie patrz tak na mnie, to prawda. I to wspaniale. Bo gdybyś była podobna tylko do mnie, nawet byś nie przemyślała tej oferty. Uważam, że to niesamowite, iż rozpatrujesz tak wielki krok. Twój ojciec do niczego by nie doszedł, gdyby sam w siebie powątpiewał. Nigdy nie uważał własnych pomysłów za głupie. Jeśli to ma cię uszczęśliwić, powinnaś skorzystać z tej okazji. Albo z Donovanem Kincaidem, albo z kimś innym.
– Naprawdę tak myślisz? – Spojrzałam na nią i tym razem nie spuściłam wzroku. Szukałam wsparcia w jej oczach. Dzięki niej mój plan nie wydawał się już taki głupi.
– Pewnie, że tak. Wejdź na to spotkanie z uniesioną głową. Pokaż im, że masz jaja jak ojciec! – Przytuliła mnie mocno. Po chwili nagle wykrzyknęła: – Moje paznokcie! Moje paznokcie!
Puściłam ją, by mogła spojrzeć na swój manicure i upewnić się, że nie ucierpiał.
Z mieszkania rozległo się bicie starego zegara, oznajmiające pełną godzinę.
– Już pierwsza? – Popatrzyłam na zegarek na nadgarstku, aby się upewnić. – Cholera. Muszę lecieć, inaczej nie zdążę do śródmieścia na trzynastą trzydzieści. Z lunchem mogę się już pożegnać! Dzięki, mamo, za radę