Эротические рассказы

Józef Beck. Mariusz WołosЧитать онлайн книгу.

Józef Beck - Mariusz Wołos


Скачать книгу
zaczęły kwestionować ustalone na podstawie tymczasowego układu z października 1921 roku prawo do korzystania przez polskie okręty z wybranych basenów i przystani portu gdańskiego[347]. Rozchodziło się także o prestiż i prawo występowania przez polską flotę wojenną w charakterze gospodarza na terenie Wolnego Miasta. 9 maja 1930 roku gdański Senat złożył do Ligi Narodów skargę na Polskę w związku z rozbudową portu gdyńskiego, która naruszała interesy miasta nad Motławą, ponieważ Rzeczpospolita nie wywiązywała się z obowiązku pełnego wykorzystania (full use) portu gdańskiego. Cios wymierzony był precyzyjnie, gdyż godził w żywotne interesy gospodarcze, a co za tym idzie – i polityczne, Warszawy, która zamierzała wybić się na niezależność od Gdańska w zakresie handlu morskiego[348]. Beck jeszcze jako wicepremier próbował torpedować „sprawę Gdańsk–Gdynia”, bo pod taką nazwą funkcjonowała ona w świecie dyplomacji, podkreślając, że to państwo polskie samo decyduje, co robi na własnym terytorium i we własnym porcie budowanym na wybrzeżu Bałtyku[349].

      W październiku 1931 roku Gravina wydał zmierzającą jego zdaniem do kompromisu decyzję, w której z jednej strony odrzucił tendencyjne działania Senatu Wolnego Miasta do zmonopolizowania polskiego handlu, z drugiej zaś – nie zgodził się z interpretacją, że tylko władze Rzeczypospolitej miały prawo określać, w jaki sposób zamierzają korzystać z portów gdańskiego i gdyńskiego. Sprawa otarła się o Trybunał Międzynarodowy w Hadze, który 11 grudnia 1931 roku wydał opinię doradczą w sprawie konfliktu polsko-gdańskiego. Została ona zinterpretowana przez władze Wolnego Miasta jako zakazująca polskim okrętom cumowania i korzystania z portu. Miało to swoje konsekwencje. 27 stycznia 1932 roku Senat wydał rozporządzenie, które naruszyło uprawnienia Rzeczypospolitej w zakresie prowadzenia spraw zagranicznych Gdańska oraz w kwestiach celnych, a nadto regulowało zasady przyjmowania dowódców okrętów wojennych czy oddawania wystrzałów salutacyjnych wedle zwyczajów i reguł międzynarodowych, gdy wcześniej było to ustalone na podstawie porozumień z Polską. Rzecz jasna, dokument uderzał w dotychczasowe uprawnienia Rzeczypospolitej, której faktycznie zakazywano traktowania Gdańska jako port d’attache. W centrali MSZ sprawą zajął się Beck, działając zresztą w ścisłym porozumieniu z Piłsudskim, który już podczas świąt Bożego Narodzenia 1931 roku uznał sprawę gdańską za wymagającą „bezzwłocznej kontrakcji”[350]. Strona polska w piśmie z 28 lutego 1932 roku zareagowała stanowczo, stwierdzając, że rozporządzenie jest niezgodne ze statutem Wolnego Miasta i szeregiem zawartych wcześniej umów, i odmawiając mu mocy obowiązującej. Bez inspiracji ze strony polskiej protest przeciwko dokumentowi wydanemu przez gdański Senat zgłosiła ambasada francuska w Warszawie. Beck zabiegał o podobną reakcję dyplomacji brytyjskiej, celując w to, aby w Londynie i Paryżu poparto polską tezę, wedle której „sprawa zawijania do portu gdańskiego okrętów wojennych, jako sprawa sięgająca w stosunki międzynarodowe – nie może być przez Senat Gdański regulowana bez uzyskania zgody Rządu Polskiego”[351]. Rozpoczęto szerszą akcję dyplomatyczną – przekonanie Brytyjczyków do samodzielnego wystąpienia przeciwko rozporządzeniu okazało się jednak niewykonalne[352].

      Do zaognienia sytuacji doszło w drugiej połowie maja 1932 roku po powiadomieniu strony polskiej przez poselstwo Niemiec w Warszawie o kilkudniowej nieoficjalnej wizycie między 23 a 27 czerwca, jaką zamierzały złożyć w Gdańsku niemieckie okręty wojenne. Beck sugerował przebywającemu w Genewie Zaleskiemu, aby wykorzystał tę kwestię do podjęcia w Lidze Narodów działań dotyczących uregulowania sprawy port d’attache i innych problemów spornych w relacjach z Wolnym Miastem[353]. Dla obserwatorów tych wydarzeń było jasne, że Berlin próbuje jeśli nie sprowokować Polaków do działania, to postawić ich w trudnej sytuacji, a i najpewniej – stosując metodę faktów dokonanych – zmusić do zgody na przyjęcie rozwiązań zawartych w styczniowym rozporządzeniu gdańskiego Senatu[354]. Strona polska nie mogła sobie pozwolić na tak bezpardonowe traktowanie. W Warszawie doskonale wiedziano, że chodzi przecież nie tylko o prestiż, ale przede wszystkim o żywotne interesy na odcinku gdańskim, a także w Lidze Narodów. Ustąpienie władzom Wolnego Miasta w sprawie styczniowego rozporządzenia skutkować mogło dalszymi działaniami zmierzającymi do ograniczenia praw Polski nad Bałtykiem. Zdawano sobie przy tym sprawę, że za Gdańskiem stoi Berlin, który nie omieszka skorzystać z okazji osłabienia Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Sprawa nie dotyczyła zatem tylko i wyłącznie utrzymania praw gospodarza w porcie gdańskim. Miała znacznie poważniejszy wymiar.

      Nic zatem dziwnego, że w Warszawie postanowiono podjąć stanowcze działania. 12 maja 1932 roku ambasador Wielkiej Brytanii zawiadomił stronę polską o planowanej wizycie eskadry angielskiej w Gdyni i Gdańsku – miało do niej dojść 14 czerwca, a zatem ledwie kilka dni przed planowaną wizytą okrętów niemieckich[355]. Stwarzało to świetną okazję do zamanifestowania stanowczej postawy Polski w sprawach gdańskich i dawało szansę uprzedzenia prowokacji niemieckiej. Decyzję w tej kwestii podjął osobiście Piłsudski, powierzając jej wykonanie z ramienia MSZ Beckowi. W tym celu zwołano u Marszałka naradę z udziałem dowódcy floty w Gdyni kmdr. Józefa Unruga, oficera do zleceń w Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych ppłk. Kazimierza Glabisza, dowódcy kontrtorpedowca „Wicher” kmdr. por. Tadeusza Podjazd-Morgensterna i samego Becka. Piłsudski znał dobrze ten okręt i jego dowódcę, ponieważ rok wcześniej wracał na nim z Madery do Gdyni. „Wicher” miał reprezentować na redzie portu gdańskiego Rzeczpospolitą, oddając zwyczajowe w takich wypadkach honory wojskowe eskadrze brytyjskiej i wymieniając wizyty dowódców okrętów. Rozkazy były jasne. W wypadku zatrzymania się gości na redzie również i polski okręt miał tam pozostać. Gdyby jednak brytyjskie niszczyciele weszły do portu gdańskiego, to „Wicher” miał im towarzyszyć i zacumować w wyznaczonym miejscu. Dowódca okrętu miał unikać jakichkolwiek działań zbrojnych, chyba że zostałaby obrażona polska bandera. Wówczas miał prawo zareagować czynnie i użyć broni, bombardując najbliższy budynek należący do władz Gdańska[356]. W związku z tymi postanowieniami Beck 13 czerwca wydał komisarzowi generalnemu Rzeczypospolitej w Wolnym Mieście tajną instrukcję, w której uprzedził go o zamierzonej akcji i zabronił informowania o planowanym pojawieniu się „Wichra” Graviny i członków Senatu. Polecenia były zresztą bardzo precyzyjne i uwzględniały różne scenariusze rozwoju wydarzeń: „W razie interpelacji ze strony Wysokiego Komisarza po przybyciu i zidentyfikowaniu przez czynniki obce naszego statku, proszę odpowiedzieć, że zgodnie z dotychczasowymi zwyczajami statek przybył dla powitania floty angielskiej i jest to jedyny cel jego przybycia. Proszę wyrazić nadzieję, że nie nastąpią demonstracje ze strony czynników gdańskich przeciwko statkowi i dodać, że żadna obraza naszej bandery nie będzie tolerowana. W razie powołania się na naruszenie nowych przepisów portowych gdańskich proszę odpowiedzieć, że przepisy te dla Rządu Polskiego nie mają żadnej wartości prawnej i nie będą respektowane. W razie żądania odejścia statku przed wypełnieniem jego zadania, proszę odpowiedzieć, że niema [sic] Pan prawa rozkazywania marynarce wojennej”[357].

      Zgodnie z otrzymanymi rozkazami kmdr por. Podjazd-Morgenstern 14 czerwca przywitał eskadrę brytyjską na redzie, następnego dnia zaś wpłynął wraz z nią do portu gdańskiego i zacumował obok Westerplatte. Dopiero wówczas odbyły się oficjalne wizyty dowódców „Wichra” i eskadry brytyjskiej[358]. Incydentów godzących w obrazę polskiej bandery nie było i obeszło się bez użycia broni. „Wicher” po wykonaniu zadania opuścił port gdański i odpłynął do Gdyni. Protest na ręce komisarza generalnego Kazimierza Papéego złożył niemal natychmiast Senat Wolnego Miasta, ale nie został on przyjęty[359]. Sprawa odbiła się natomiast bardzo szerokim echem na arenie międzynarodowej. Wywołała też nerwowe reakcje różnych środowisk, robiąc spore wrażenie. Gravina przestrzegał Polaków przed nieostrożnym krokiem, który mógłby natychmiast wywołać wojnę. Miał na myśli możliwość zajęcia Gdańska przez Polskę i włączenia go do Rzeczypospolitej. Uruchamiając wyobraźnię, widział zapewne w akcji „Wichra” pierwszy krok ku takiej aneksji. Uznał przy tym obecność polskiego okrętu wojennego w porcie gdańskim za action directe, czyli akcję bezpośrednią,


Скачать книгу
Яндекс.Метрика