Star Force. Tom 8. Szturm. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.
okrętach. Jako dodatkowy bonus reszta floty będzie mogła połączyć się z nami, zanim opuścimy system.
I znów zaskoczyłem komodora. Miał uniesione dwa palce i nie bardzo wiedział, co robić dalej.
– To był trzeci punkt – powiedział.
– Co?
– Trudność w połączeniu floty.
– No cóż, a więc nie można go zaliczyć.
– Ale, sir, czy naprawdę chcemy narażać nasze wszystkie siły? Przeciwnik może mieć możliwości, z których nie zdajemy sobie sprawy. Już zademonstrował napęd i uzbrojenie, o których nie mieliśmy pojęcia.
– To znaczy?
– A jeśli mają większy zasięg, niż przypuszczamy?
– Już by go wykorzystali.
– Nie możemy być co do tego pewni. Mogli mieć problemy z zasilaniem po starcie, może nie wszystkie reaktory działały od razu? A może, jeśli nie muszą manewrować, tylko lecą prosto, ich moc rośnie? Tak swoją drogą, to jest właśnie czwarty punkt. Nie powinniśmy wchodzić w zwarcie z przeciwnikiem, którego możliwości nie znamy. To zbyt niebezpieczne.
– Poruszył pan kilka ważnych aspektów, wykazując nasze słabości i różne niewiadome. Ale my już w tym siedzimy. Nie możemy po prostu przyśpieszyć i zostawić wszystkiego za sobą. Musimy odciągnąć przeciwnika.
Dłoń Miklosa w końcu opadła, ku mojemu zadowoleniu.
– Jasne, sir – powiedział ostrożnie. – Rozumiem cel i pana rozumowanie. Nie możemy z nimi walczyć, nie chcemy im po prostu uciec, musimy więc podjąć decyzję, gdzie ich zaprowadzić.
– Otóż to.
– Nadal jednak nie jestem pewien, czy wybrał pan najlepsze miejsce. Czemu nie do makrosów?
– Z dwóch powodów, a może nawet z trzech.
Tym razem ja z niejaką satysfakcją uniosłem dłoń i zacząłem odliczać na palcach. Widząc to, Miklos lekko się skrzywił. Nie podobało mu się to, tak jak mnie przed chwilą. Prawie pokazałem mu na początek środkowy palec, ale się powstrzymałem.
– Po pierwsze po drodze jest nasza stacja bojowa.
Miklos potrząsnął głową.
– Jakie są tego zalety? Może stacja Weltera jest w stanie zniszczyć ten okręt. Posiada siłę ognia nieporównywalnie większą niż cała nasza flota. Dobrze byłoby, gdyby stacja rozwaliła coś, a nie wisiała tylko bezczynnie w przestrzeni.
Zaczynałem żałować, że nie zacząłem od środkowego palca. Miklos i ja nie do końca zgadzaliśmy się w sprawie stacji. On uważał ją za marnotrawienie czasu i zasobów, które można było przeznaczyć na budowę okrętów, a ja uważałem ją za naszą fortecę.
– Nie – powiedziałem. – To nie byłoby dobre. Nie mamy pojęcia, czy stacja może to zniszczyć.
– To zabierzmy okręt do makrosów. Zróbmy im prezent.
Kiwnąłem głową, rozumiejąc jego logikę. O to chodziło mu cały czas. Chciał rzucić tego potwora w łapy makrosów i miało to jakiś sens.
– Pana plan polega na zostawieniu w tyle reszty floty i przemieszczeniu się tą grupą bojową do maszyn. Jeśli zawiedzie nasza stacja bojowa, zostawimy sprawę makrosom.
– Tak właśnie, pułkowniku. Prawdę mówiąc, już to rozpisałem.
– Spokojnie. Nie powiedziałem, że się z panem zgadzam. Zabieramy okręt na Ziemię.
– Powiedział pan, że ma drugi powód.
– Tak. Chcę uwolnić Ziemię z łap Crowa. Nie byłem pewien, czy sami mamy dostateczne siły, ale ze wsparciem Fobosa nie mam wątpliwości.
Miklos przymrużył oczy i skrzyżował ramiona. Nachylił się drapieżnie.
– Jedna sprawa, pułkowniku. Spodziewamy się min i fortyfikacji, prawda? Jeśli okręt będzie podążał za nami, to my w nie wpadniemy, a nie Niebiescy. Jak się przed tym uchronić? Jak sprawić, żeby ostatni pierścień przed Układem Słonecznym Niebiescy pokonali jako pierwsi?
Dotknął właśnie najsłabszego punktu w moim planie. Nie wiedziałem, jak tego dokonać i czy to w ogóle możliwe. Odwołałem się więc do swojej starej techniki. Okłamałem go.
– Proszę się tym nie przejmować. Mam plan. Wkrótce go przedstawię.
– Tuż po przedstawieniu planu na to, by nieprzyjaciel leciał za nami cały czas? – spytała kapitan Sarin.
Spojrzałem na nią ostro.
– No właśnie.
– Ależ, Kyle, a co, jeśli Ziemia nie da sobie rady z Fobosem? Co, jeśli on pokona wszystkich? Co wtedy?
– Jestem pewien, że zostanie przynajmniej uszkodzony. Wtedy my dokończymy robotę. Słuchajcie, to nie będzie łatwe. Tu nie ma nic pewnego. Jeśli ktoś coś takiego widzi, chciałbym to usłyszeć.
– Dam panu pewnik – powiedziała Jasmine. – Jeśli zawiedziemy, sprowadzimy śmierć na naszą planetę.
– Nie jestem tego taki pewien. Być może Niebiescy chcą ukarać mnie i Siły Gwiezdne. Może nie są ludobójcami.
– Nie wiemy tego. Zbudowali makrosy i nanity.
– A nanity nam pomogły, pamiętasz. Wielu Niebieskich wyrażało osobiście żal za wypuszczenie przez pomyłkę makrosów.
Pokiwała głową, lecz nie przekonałem jej.
Spotkanie zostało przerwane, ponieważ dochodziliśmy do punktu odbicia i należało wprowadzić nowy kurs. Udałem się na mostek i nakazałem całej grupie bojowej wykonać powolne okrążenie Edenu-12, a potem skierować się ku pierścieniowi Heliosa.
Przez kilka minut lecieliśmy wokół planety.
– Nie naruszajcie zbytnio ich przestrzeni – rozkazałem. – Nie możemy dać im pretekstu do zemsty na naszych cywilach.
Załoga wyglądała na zmieszaną. Wiedziałem, że myśli o bombardowaniu, które już kiedyś wykonaliśmy. Musiałem przyznać, że obecne zachowanie Niebieskich nosiło wszelkie znamiona konsekwencji tego czynu. Wiedziałem jednak także, że Niebiescy współpracowali z makrosami, by ściągnąć tu ich flotę i zniszczyć nas. Wojna to zawsze wojna i niesie konsekwencje.
Zajęło nam to kilka godzin, ale okrążyliśmy półkolem gazowego olbrzyma, nabierając nieco prędkości. Lecieliśmy sporo przed Fobosem w stronę odległego pierścienia.
– Miklos – powiedziałem – proszę sprowadzić Marvina. Chcę pogadać trochę z Niebieskimi.
Załoga spojrzała po sobie niepewnie. Po mojej ostatniej „rozmowie” zniszczony został jeden z naszych lotniskowców.
Kiedy pojawił się Marvin, zauważyłem, że zmienił wygląd.
Był robotem, ale niepodobnym do żadnego innego. Na swój sposób był geniuszem. Fascynowało go robienie czegoś dziwnego, szczególnie jeśli miało to związek z istotami żywymi. Poza sprawami medycznymi uwielbiał odkrywanie nowości. Często zabraniałem mu tego, ponieważ zazwyczaj skutkowało to kłopotami dla nas.
Podejrzliwie spojrzałem na jego nowe ciało. Na spodzie znajdowało się kilka płyt i nie poruszał się już za pomocą podciągania na licznych mackach.
– Marvinie, umiem rozpoznać płyty grawitacyjne. Dlaczego są przyklejone do ciebie?
– Słowo „przyklejone” brzmi archaicznie. Są zamocowane przy pomocy wiązań